Polski MSZ “delikatnie” mija się z prawdą. Chodzi o głośną sprawę tego, jak PiS poparł przywrócenie Rosji do Rady Europy, a następnie w tej sprawie protestował. Senator Aleksander Pociej, który zna kulisy sprawy, ujawnia, jak to wyglądało w praktyce.
Jakiś czas temu na konferencji prasowej zarzucał Pan Ministerstwu Spraw Zagranicznych, że jego przedstawiciele głosowali za powrotem Rosji do Rady Europy. MSZ twierdzi w publicznych wypowiedziach, że tak nie głosowało. Czy to oświadczenie Ministerstwa zgodne jest z faktami?
Nie. MSZ w tej sprawie oszczędnie gospodaruje prawdą starając się wykorzystać niewiedzę opinii publicznej. Rada Europy składa się z dwóch członów, Komitetu Ministrów, gdzie państwa członkowskie są reprezentowane przez Ministrów Spraw Zagranicznych oraz Zgromadzenia Parlamentarnego, w którym kraj reprezentują narodowi parlamentarzyści.
W roku 2014 po zajęciu Krymu, Zgromadzenie Parlamentarne podjęło decyzję o nałożeniu sankcji na Rosję polegających miedzy innymi na zawieszeniu prawa udziału parlamentarzystów rosyjskich w obradach Zgromadzenia. Komitet Ministrów żadnych sankcji nie nałożył i Rosja jedną nogą – ministerialną w Radzie Europy została. Sankcje Zgromadzenia Parlamentarnego zostały utrzymane w kolejnych latach w związku z agresją rosyjską w Donbasie, brakiem współpracy Federacji Rosyjskiej w śledztwie dotyczącym zestrzelenia pasażerskiego samolotu holenderskich linii lotniczych oraz generalnie rzecz ujmując notorycznym łamaniem praw człowieka w Rosji.
Niestety pomimo tego, iż żadna z wyżej wymienianych przesłanek nie odpadła, w trakcie dwóch spotkań, w Strasburgu a następnie w Helsinkach, polski MSZ prezentował sprzyjające Rosji stanowisko odmienne niż najbliżsi, w sprawach polityki wschodniej partnerzy Polski. To właśnie w Strasburgu odbyło się głosowanie, któremu zaprzeczają przedstawiciele ministerstwa.
Nad powrotem Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy?
Tu właśnie mamy do czynienia z mataczeniem. Faktycznie, to dopiero głosowanie w Zgromadzeniu, gdzie parlamentarzyści polscy głosowali przeciw, i niestety byli w mniejszości odwiesiło członkostwo Federacji Rosyjskiej w Radzie. Ale. Duże ale. Wcześniejsze głosowanie ministrów w Strasburgu dotyczyło takich zmian statutowych, które ten powrót umożliwiły.
Dyplomacja polska za tymi zmianami opowiedziała się wbrew stanowisku państw bałtyckich, Ukrainy, Gruzji, a nawet Armenii, która uchodzi za kraj prowadzący prorosyjską politykę. Rosja wstrzymała się od głosu. Właśnie to głosowanie utorowało Rosji drogę do powrotu do Zgromadzenia Parlamentarnego. Nie jest więc prawdą to, co twierdzi teraz MSZ, że żadnego głosowania nie było. Zresztą w Helsinkach 17 maja odbyło się kolejne spotkanie w tej sprawie, z udziałem ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza.
Tam już formalnego głosowania nie było. Ale pięć państw: Litwa, Łotwa i Estonia oraz Ukraina i Gruzja dalej sprzeciwiało się wspomnianym zmianom, które przeforsowały największe kraje zachodu – a Polska tej piątki w żaden sposób nie wsparła, chociaż mogła to zrobić. MSZ wypiera się więc teraz własnych działań i zaniechań w tej kwestii.
Kłamie?
Zataja pewne fakty przed opinią publiczną, dziennikarze pytają jak pan Minister głosował w Helsinkach, a Ministerstwo odpowiada, że głosowania nie było. A było, tyle że w Strasburgu, natomiast w Helsinkach była jakaś tajemnicza rozmowa Ministra Czaputowicza z Ministrem Ławrowem i wspominany brak sprzeciwu.
Skoro stawia Pan szefom dyplomacji zarzut, że mijają się z prawdą lub przynajmniej tendencyjnie sytuację interpretują, to rodzi się pytanie, skąd Pan to wszystko wie, że w ten sposób wszystko przebiegało?
Wkrótce minie rok od momentu, gdy zostałem szefem największej frakcji – Europejskiej Partii Ludowej w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. Informacje o tym, jak Ministerstwo postępowało, uzyskuję z racji pełnionej funkcji. Kierując najsilniejszą frakcją, uczestniczę w pracach Prezydium Zgromadzenia Parlamentarnego – gremium, stanowiącego odpowiednik naszego Prezydium Sejmu.
Przewodnicząca Zgromadzenia Liliane Maury Pasquier średnio raz w miesiącu spotyka się ze wszystkimi szefami frakcji i dyskutujemy o sprawach najważniejszych dla naszej Organizacji. Rozmawiałem też z kolegami z krajów Bałtyckich oraz Ukrainy i wszyscy z dużym rozżaleniem informowali mnie o postawie polskiego MSZ.
Jednak przedstawiciele władz zaprzeczają stanowczo: nie, my za powrotem Rosji nie głosowaliśmy.
Sofistyka. W Strasburgu głosowali za zmianami, które prowadziły wprost do powrotu Rosji, a w Helsinkach obsadzili się w roli Piłata i umywając ręce poświęcili przyjaciół. Ponadto nie dostrzegam żadnej konsekwencji w ich wypowiedziach. Przeciwnie, oprócz zaprzeczeń pojawiło się jakby równolegle drugie stanowisko w tej sprawie, które było argumentem za przyjęciem Federacji Rosyjskiej.
Jak brzmiało?
MSZ twierdził, że ponowne wejście Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego wzmocni efektywność i znaczenie doświadczającej licznych kryzysów Rady Europy, a także pomoże Rosjanom, nie delegatom, tylko zwykłym obywatelom. To zresztą było zdanie największych orędowników powrotu Rosji – Francji, Włoch, Holandii oraz Niemiec.
Pan się z tym nie zgadza? To zgodne z celami, jakie stawia sobie Rada Europy: ponownie wpuścić Rosję do tego gremium, żeby ulżyć sytuacji jej opozycjonistów, broniących praw człowieka?
Ładnie to brzmi, tyle że to political fiction. Rosja konsekwentnie ignoruje bowiem stanowiska Rady Europy i wyroki Trybunału w Strasburgu. Dotyczy to Krymu i Donbasu, zestrzelenia nad Ukrainą samolotu do Malezji, czego ofiarą stali się głównie obywatele Holandii. Podobnie zachowała się Rosja w kwestii zwrotu wraku smoleńskiego. I wreszcie w sprawie śmierci Borysa Niemcowa. Lekceważyła kolejne stanowiska gremiów europejskich.
Takie są twarde fakty. Rosja nie wykonała najmniejszego gestu dającego podstawę do zmiany oceny jej działań. Twierdzenie, że dzieje się inaczej to naiwność albo wykręt, maskujący błąd, który się popełniło. Z rozmów z parlamentarzystami PiS wiem, że oni również byli rozczarowani działaniami dyplomacji w tej sprawie.
W samym Zgromadzeniu Parlamentarnym głosowali tak jak ja i moi koledzy z Platformy Obywatelskiej przeciw bezwarunkowemu powrotowi Rosji. Zadziałało potężne lobby pro rosyjskie, do którego naiwnie dopisał się polski MSZ Pana Czaputowicza. Nawet Witold Waszczykowski był zdziwiony działaniami Ministerstwa.
Czyli nie widzi Pan żadnych pozytywów takiej decyzji?
Nawet jeżeli bym widział, bo tam pewna logika była, to straty są większe niż zyski, a polityczna wolta MSZ jest zadziwiająca. Od wielu lat za podstawę ochrony narodowego, długofalowego interesu Polski uważaliśmy wspieranie Bałtów, Ukrainy i Gruzji przed nielegalnymi, agresywnymi działaniami Federacji Rosyjskiej.
Po decyzji Brexitu i antyeuropejskiej retoryce Prezydenta Trumpa, przy fatalnych, konfrontacyjnych relacjach naszego rządu z zachodnimi partnerami, na naszych oczach następuje rozpad Trójkąta Weimarskiego, a zachód i południe Europy pomijając Polskę idą na pełną współpracę z Rosją. Rosyjscy przedstawiciele otwarcie zresztą mówią, że to pierwszy krok do likwidacji sankcji.
W takiej sytuacji brak reakcji na wydarzenia w Radzie Europy albo jest dowodem politycznej ślepoty, albo co gorsza dowodem na tragiczne osłabienie siły Polski w Europie. Podważając naszą współpracę z Zachodem a zwłaszcza z Niemcami polityka PIS doprowadziła do naszej izolacji. Równie głupio zachowywał się Józef Beck w 1938 i 1939 roku.
Jednak Rada Europy jest mniej znana niż instytucje Unii Europejskiej.
Unia skupia się na regulacjach gospodarczych. Rada Europy zajmuje się współpracą w dziedzinie prawnej, społecznej i kulturalnej. Czuwa nad przestrzeganiem praw człowieka. Chroni obywateli, monitoruje demokratyczne mechanizmy.
Ładnie to brzmi, a jak wygląda w praktyce?
W razie potrzeby interweniuje. Cała obecna awantura wokół Rosji polega na obawie, iż ta możliwość nakładania sankcji zostanie unicestwiona. Rada Europy powstała w 1949 roku. Każde przyjęte państwo ma obowiązek ratyfikowania Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i postępowania zgodnie jej zapisami.
Zniesienie kary śmierci to zasługa Rady. Wstępowanie kolejnych krajów – to kamienie milowe rozprzestrzeniania się zasad demokratycznego państwa prawa. W ramach Rady Europy funkcjonują szerzej znane instytucje, jak Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu czy Komisja Wenecka.
Do trybunału odwołał się Leszek Moczulski, daremnie szukający obiektywizmu w sprawie lustracyjnej w sądach krajowych, ale też mnóstwo zwykłych obywateli, którzy czują się pokrzywdzeni przez wymiar sprawiedliwości. Czy Strasburg wywiera wpływ na praworządność w Polsce?
Orzeczenia Trybunału nie tylko wiele zmieniły w indywidualnych przypadkach, ale miały też wpływ na sprawy ogólne, choćby na politykę aresztową. Pod wpływem wyroków Strasburga w sprawach dotyczących zastosowania tymczasowego aresztowania przestali orzekać asesorzy sędziowscy.
Z instytucji związanych z Radą Europy Polacy najlepiej jednak znają Komisję Wenecką?
Komisja jest jej ważnym organem doradczym, jej autorytet sięga nawet Stanów Zjednoczonych, które oczywiście do Rady nie należą. Zajmuje się opiniowaniem rozwiązań legislacyjnych, funkcjonowania prawa i demokracji w krajach członkowskich. Polacy poznali ją szerzej za sprawą poprzedniego szefa dyplomacji Witolda Waszczykowskiego, który sam ją do Polski zaprosił.
Monitorował Pan wybory w Gruzji, Czarnogórze czy na Białorusi, teraz się Pan wybiera na Ukrainę. A jak Rada Europy ocenia praworządność w Polsce?
Niestety nie wygląda to dobrze. Komisja Wenecka wkrótce przedstawi raport dotyczący stanu demokracji i praworządności w Polsce, już wiem, że będzie krytyczny. Obok Turcji, Rumunii, Bułgarii i Mołdawii, Polska znalazła się w niechlubnym gronie państw, które rezolucja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy wezwała do pełnego wdrożenia zasad państwa prawa.
A jeszcze niedawno byliśmy prymusem demokracji?
Lord Richard Balfe, sprawozdawca raportu na temat ombudsmanów wezwał TVP do wycofania pozwu przeciw rzecznikowi praw obywatelskich Adamowi Bodnarowi, złożonego, gdy rzecznik ośmielił się wypowiedzieć na temat mowy nienawiści, pojawiającej się w przekazach publicznego nadawcy.
Jak Pan to ocenia?
Jest mi wstyd, że polski rząd jest przedmiotem takiej krytyki. W głowie się nie mieści, że w Polsce próbuje się zamknąć usta Rzecznikowi Praw Obywatelskich.
Czy opinia o praworządności w Polsce się pogarsza?
Obecna ekipa rządząca zniszczyła wizerunek Polski jako kraju, będącego od 30 lat w regionie liderem w kwestii poszanowania standardów demokracji. Jestem przedstawicielem Polaków, którzy z tą degradacją się nie zgadzają. Moją rolą pozostaje udowadnianie, że to nie Polska ma problem, tylko jej obecny rząd. Rosjanie, Azerowie czy inne kraje, pozbawione opozycyjnego głosu są w gorszej sytuacji. Nie mają opozycji.
Źródło: natemat.pl