Po wydaleniu z Polski szefowej Fundacji Otwarty Dialog (FOD) Ludmiły Kozłowskiej duże prorządowe media, od Polskiego Radia po “Gazetę Polską”, cytowały w swoich materiałach media kazachskie, mołdawskie i ukraińskie. Sprawdziliśmy: należą one do skonfliktowanych z fundacją wschodnich oligarchów i służb specjalnych. Świadomie lub nie prorządowe media odegrały w tej sprawie rolę tuby wschodnich reżimów.
- Prorządowe media korzystały przede wszystkim ze źródeł należących do mołdawskiego oligarchy Władymira Płachotniuka, medium kontrolowanego przez służby bezpieczeństwa Kazachstanu oraz ukraińskiej strony niepewnego pochodzenia, publikującej dokumenty, o których od miesięcy wiadomo, że są fałszywe
- W swojej narracji prorządowe media celowo pominęły fakt reżimowego pochodzenia niektórych źródeł, tym samym uwiarygadniając je jako rzetelne media
- Największy zasięg na polskim Twitterze uzyskały szkalujące materiały z Mołdawii z mediów należących do Płachotniuka
Jedną z żelaznych reguł wśród dziennikarzy zajmujących się wschodem jest sprawdzanie źródeł informacji, z których się korzysta. Powód jest prosty: wiele mediów za naszą wschodnią granicą kontrolują reżimy, oligarchowie i służby specjalne. Materiały z tych mediów mają za zadanie uformowanie opinii publicznej w sposób, jaki aktualnie jest na rękę wschodnim politykom lub biznesmenom oraz podległym im służbom.
Wydalenie ze strefy Schengen prezes Fundacji Otwarty Dialog Ludmiły Kozłowskiej odbiło się szerokim echem w prorządowej prasie, a także wśród prorządowych publicystów na Twitterze. Wszyscy oni powoływali się na media w Kazachstanie, Mołdawii i Ukrainie. W ślad za wschodnimi mediami prorządowi dziennikarze pisali o praniu brudnych pieniędzy, związkach Kozłowskiej z rosyjską agenturą, czy toczącym się na Ukrainie postępowaniu wobec niej dotyczącym terroryzmu i zdrady stanu.
Wszystkie prorządowe media odwoływały się do tych samych tytułów – wszystkie te tytuły są kontrolowane przez służby bezpieczeństwa oraz oligarchów, którzy mają konkretne interesy w atakowaniu Fundacji Otwarty Dialog i Ludmiły Kozłowskiej.
Mołdawski oligarcha i Telegraph.md
Do deportacji Kozłowskiej doszło 14 sierpnia. Trzy dni później wPolityce.pl pisze: “Ludmiła Kozłowska została wydalona z Polski za kontakty z rosyjskimi służbami specjalnymi – informuje mołdawski portal Telegraph.md. Natomiast kazachski Total.kz donosi, że została wydalona za pranie pieniędzy”. Dwa dni później tę samą wiadomość kopiuje Polskie Radio.
W rzeczywistości oba media kopiują doniesienia cytowane w artykule “Nie wiemy, nie powiemy, nie ma nas” w Onecie. Różnica polega na tym, że Onet identyfikuje Telegraph.md i Total.kz jako “reżimową prasę”, co całkowicie zmienia kontekst informacji.
Nie informując o reżimowym charakterze mołdawskiego i kazachskiego portalu, Polskie Radio i wPolityce uwiarygadniają je jako rzetelne źródła informacji. Czym są w rzeczywistości Telegraph.md i Total.kz?
Mołdawski Telegraph.md należy do oligarchy Władimira Płachotniuka. Według wielu źródeł zaczynał on od sutenerstwa i nagrywania seks taśm w celach szantażu. Interpol posądza go o związki z jedną z najpotężniejszych rosyjskich organizacji przestępczych – Mafią Sołncewską. Miał być też jedną z głównych postaci zamieszanych w wyprowadzenie miliarda dolarów z Centralnego Banku Mołdawii. Obecnie jest głównym rozgrywającym w mołdawskiej polityce, powszechnie uważanym za postać skupiającą w swych rękach największą władzę w kraju. Należą do niego największe media w Mołdawii.
Płachotniuk od lat atakuje Fundację Otwarty Dialog i ma ku temu powody. Fundacja alarmuje, że podporządkowany oligarsze rząd nie realizuje reform, a przeznaczone na nie pieniądze z Unii Europejskiej są rozkradane. Wskutek alarmów fundacji, współpracującej z mołdawską opozycją i aktywistami, UE obwarowała dalsze przelewy funduszy do Mołdawii konkretnymi warunkami, co ograniczyło możliwości sprzeniewierzania środków.
Poprzez kontakty w Brukseli i kanałami dyplomatycznymi fundacja poinformowała o nieprawidłowościach w Mołdawii także Międzynarodowy Fundusz Walutowy. W efekcie, kiedy bezprawnie anulowano wyniki wyborów na burmistrza Kiszyniowa, MFW wstrzymał pieniądze dla Mołdawii. Dla Płachotniuka i spółki oznacza to straty idące w setki milionów euro.
Kazachskie służby bezpieczeństwa i Total.kz
Jeszcze ciekawszym tworem jest kazachski portal internetowy Total.kz. Legenda niezależnego dziennikarstwa w Kazachstanie Irina Petruszowa, która po swoich publikacjach musiała uciekać z kraju, przesłała do Onetu wyniki dziennikarskiego śledztwa, ujawniającego kto stoi za szeregiem mediów w Kazachstanie.
Petruszowa przedstawia w swoim raporcie e-maile autorstwa niejakiego Olega Borysowa, zidentyfikowanego przez dziennikarkę jako „wysoki rangą urzędnik Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego Republiki Kazachstanu, najprawdopodobniej z dziesiątego departamentu specjalizującego się w represjach wobec politycznych wrogów Kazachstanu”.
W jednym z e-maili Borysow opisuje środki, jakie podjęto w celu medialnego ataku na jednego z przeciwników reżimu prezydenta Nursułtana Nazarbajewa. Borysow występuje w roli koordynatora całej akcji. Wśród licznych mediów zaangażowanych w atak, pojawia się Total.kz. Borysow opisuje, w jaki sposób atakowano przeciwników poprzez ten portal.
Po publikacji raportu Petruszowej, Borysow i inni zaangażowani w ataki funkcjonariusze zostali przeniesieni do innych zadań, ponieważ stali się zbyt rozpoznawalni. Jednak zaangażowane w ataki media pozostały w niezmienionej formie.
Na bezpośrednie pytanie, czy Total.kz jest kontrolowany przez Komitet Bezpieczeństwa Narodowego [służby bezpieczeństwa Kazachstanu – przyp. red.], Petruszowa odpowiada: “Prawdopodobieństwo wynosi 100 procent”.
Podobnie jak mołdawski oligarcha Płachotniuk, także kazachski prezydent Nursułtan Nazarbajew ma konkretny interes w wyłączeniu z gry FOD. Nazarbajew rządzi krajem nieprzerwanie od 27 lat, a OBWE nie uznała żadnych wyborów w Kazachstanie. Fundacja niemal od samego początku istnienia wskazuje na drastyczne przypadki łamania praw człowieka przez reżim prezydenta.
Kiedy w 2011 roku władza otworzyła ogień do strajkujących pracowników naftowych w Zhanaozen, zabijając według różnych szacunków od 17 do 70 osób, fundacji udało się zablokować podpisanie Porozumienia o Rozszerzonym Partnerstwie i Współpracy między Republiką Kazachstanu i Unią Europejską do czasu wypuszczenia z więzień wszystkich aresztowanych robotników. Był to bolesny cios dla reżimu, ponieważ UE jest największym inwestorem w Kazachstanie, odpowiadając za ponad 50 proc. inwestycji zagranicznych. Nazarbajew był zmuszony uwolnić z więzień wszystkich przetrzymywanych tam robotników.
Pornograficzne wrzutki z Mołdawii
Prorządowi publicyści zostali wykorzystani przez podległe wschodnim reżimom media także na Twitterze, co wynika z raportu agencji analitycznej Saper Vedere “Open Dialog. Crisis Report. Methodology and Monitoring”, analizującego wpisy dotyczące Kozłowskiej po deportacji.
Na szczycie listy najbardziej aktywnych autorów postów o Kozłowskiej znajduje się związany z szeregiem prawicowych mediów znany publicysta i wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Witold Gadowski. W okresie najgorętszej dyskusji zamieszczał na jej temat po kilka postów dziennie.
17 sierpnia Gadowski udostępnił na swoim profilu internetowy link do programu mołdawskiej telewizji Publika. Program przedstawia fragmenty pornograficznego filmu, na którym rzekomo znajdują się Ludmiła Kozłowska i kazachski oligarcha Muchtar Abliazow. Mołdawska stacja zaczerpnęła film z pornograficznej strony Pornhub.com. Link Gadowskiego został udostępniony 273 razy, zyskując duży zasięg.
Zapytany na Twitterze o moralny wymiar zamieszczania linków do materiałów seksualnych, Gadowski nazwał Publika.md “dobrym portalem”. W rzeczywistości Publika.md jest własnością i propagandową tubą wymienionego wcześniej oligarchy Władymira Płachotniuka. Do tego samego oligarchy należy stacja canal3.md, która także wykorzystywała w swoich programach seks taśmy.
Raport Saper Vedere wylicza, że materiały tych dwóch mołdawskich stacji okazały się najczęściej udostępnianymi na polskim Twitterze w kontekście Ludmiły Kozłowskiej, wyprzedzając materiały dużych polskich mediów, jak TVP czy Onet.
Onet próbował uzyskać komentarz od Witolda Gadowskiego. Publicysta zignorował nasze pytania.
Dziennikarz-widmo publikuje fałszywe dokumenty
Niezwykłą popularność w polskim internecie zdobył artykuł w Niezalezna.pl zatytułowany: “Kozłowska >>śpiochem<< zwerbowanym przez FSB? SZOKUJĄCY tekst dziennikarza z Ukrainy”. Artykuł jest relacją z opublikowanego na stronach Antikor.com.ua artykułu “>>Спящие<< агенты Кремля в Украине” niejakiego Andrieja Bożenki.
Autor Antikor.com.ua stawia tezę, że kiedy Kozłowska mieszkała na Krymie, została zwerbowana przez rosyjskie służby bezpieczeństwa FSB na tzw. “śpiocha”, czyli uśpionego agenta, który zacznie działać na sygnał dany z centrali. Artykuł szeroko cytowało Polskie Radio i Fronda, a w drukowanym wydaniu “Gazety Polskiej” z 29 sierpnia oddzielny akapit poświęcił mu Grzegorz Broński w swoim tekście “Ludmiła Kozłowska. Persona non grata”.
Artykuł w Antikor.com.ua już na pierwszy rzut oka demaskuje się jako tzw. kompromat, czyli popularna na wschodzie metoda wykorzystywania niewygodnych bądź sfabrykowanych materiałów w celu skompromitowania danej osoby. Autor w żadnym miejscu nie powołuje się na źródła, choćby anonimowe. Fragmenty tekstu są tłumaczone słowo w słowo z opartego na źródłach internetowych tzw. Raportu Marcina Reya na temat FOD [fundacja przygotowuje pozew przeciw Reyowi – przyp. red.].
Co najważniejsze, autor publikuje sfalsyfikowany dokument Prokuratury Generalnej Ukrainy, według którego przeciwko Kozłowskiej miałoby się toczyć śledztwo dotyczące “zarzutu zdrady stanu, pomocy w działalności organizacji terrorystycznej i finansowania terroryzmu”. W styczniu 2018 roku Prokuratura Generalna Ukrainy oficjalnie zaprzeczyła, aby przeciwko Kozłowskiej toczyły się jakiekolwiek dochodzenia, a we wrześniu tego roku potwierdziło tę informację ukraińskie MSW.
Onet próbował skontaktować się z redakcją Antikor.com.ua w celu porozmawiania z Andriejem Bożenką. Redakcja nie zgodziła się na taką rozmowę. Wykorzystując kontakty w ukraińskich mediach, próbowaliśmy dotrzeć do Bożenki poprzez innych dziennikarzy. Okazało się jednak, że nikt nie zna takiej osoby.
Artykuł o Kozłowskiej w Antikor.com.ua jest jedyną publikacją Andrieja Bożenki, którą udało nam się znaleźć. Zapytaliśmy Antikor.com.ua, dlaczego tak jest. Po chwili na stronach portalu pojawił się inny artykuł podpisany przez Bożenkę. Szybko odkryliśmy, że identyczny artykuł znajduje się jeszcze w dwóch innych portalach, tyle że jest podpisany przez zupełnie innego autora.
Na Ukrainie Antikor.com.ua ma reputację portalu publikującego artykuły niskiej jakości oraz kompromaty. Onetowi udało się skontaktować z pracownikiem PR jednego z ukraińskich przedsiębiorców. Mężczyzna ten nie zgodził się na ujawnienie danych w obawie przed odwetem służb bezpieczeństwa, które posądza o związki z portalem [jego dane pozostają do dyspozycji redakcji – red.]. Twierdzi on, że odwiedził redakcję Antikor.com.ua, aby “zdjąć paszkwil na znajomego przedsiębiorcę”. Usługa miała kosztować 2400 dolarów.
Onet wysłał do Antikor pytania dotyczące rzekomych opłat. Antikor zaprzeczył. Zapytaliśmy także Antikor o związki ze służbami. Redakcja odpisała, że nie ujawnia swoich kontaktów, o ile nie jest zmuszona do tego nakazem sądu.
Pytanie, dlaczego Niezalezna.pl opublikowała w swoim artykule fałszywe dokumenty, skoro osiem miesięcy wcześniej Prokuratura Generalna Ukrainy zaprzeczyła ich prawdziwości, skierowaliśmy do redaktora naczelnego portalu Grzegorza Wierzchołowskiego oraz sekretarza redakcji Grzegorza Brońskiego. Redaktor Broński odpowiedział: “Nie będę się w żadnej formie wypowiadał dla Onetu”. Redaktor Wierzchołowski stwierdził, że skany fałszywego pisma prokuratury “zostały załączone jako ilustracja tez red. Bożenki”. Na pytanie o rzetelność dziennikarską nakazującą weryfikowanie informacji red. Wierzchołowski nie odpowiedział.
Źródło: wiadomosci.onet.pl