Fundacja Otwarty Dialog nie domaga się zamknięcia Rosyjskiej V kolumny w Polsce. Takie twierdzenie wyraża albo niezrozumienie wezwania przedsądowego, albo jest jego celową manipulacją – obliczoną zapewne na wzbudzenie litości dla siebie i oburzenia pod naszym adresem. W trakcie trwania naszego sporu będziemy jednak wykorzystywać wszelkie dostępne nam instrumenty prawne i pokrewne (sygnalizowaliśmy także fakt nieautoryzowanego wykorzystania prywatnych zdjęć wielu osób, co może stanowić naruszenie ustawy o prawie autorskim). Nie mamy wobec Marcina Reya żadnych uprawnień władczych – to zwykły proces cywilny o ochronę dóbr osobistych, czego wielu komentujących zdaje się nie dostrzegać.
Jak wskazywaliśmy wielokrotnie – abstrahując od ostatnich ataków jej autora na nas – cenimy jej działalność. Dawaliśmy temu aktywnie wyraz w przeszłości, współpracując i wspierając samego M. Reya. Broniliśmy go publicznie przed atakami skrajnej prawicy, wspólnie zwalczaliśmy tak narodowców, jak i pseudopartię Zmiana. Dzięki Reyowi mamy teraz sytuację postrzeganą tak przez kręgi prorosyjskie w Polsce, jak i wielu wspólnych znajomych jako swego rodzaju “wojnę domową”.
Nie mamy nic do ukrycia. Dlatego absolutnie nie martwi nas reputacyjnie wrzawa medialna na tzw. prawicy. Naszym celem nie jest przemilczenie raportu, ale wskazanie jego absurdów (jest ich przynajmniej kilkadziesiąt) i wątpliwych intencji autora (stanowiących w tym wszystkim największą zagadkę). Zachęcamy w tym celu do lektury nie tylko samego raportu Reya, ale i naszego opracowania (wraz ze źródłami, w tym dalszymi tekstami, do których kieruje).
Cała sprawa jest przykra i niepotrzebna (niestety używanie mają ostatnio Kresy.pl i Sputnik Polska), ale perspektywa procesu sądowego może pozwolić nam na jednoznaczne wykazanie błędów i manipulacji naszego niegdysiejszego znajomego. Chcielibyśmy zauważyć, że to nie my wywołaliśmy całe zamieszanie. I nie możemy pozostać bierni, bo to oznaczałoby przyznanie racji człowiekowi, którego uważamy za oszczercę. Jesteśmy konsekwentni – kroki prawne zapowiadaliśmy od początku, kiedy tylko nie udało mi się porozumieć z Marcinem bezpośrednio (gdy uprzejmie odezwałem się do niego w sierpniu, spotkałem się z silnym zacietrzewieniem i epitetami pod moim/naszym adresem). Jeden ze wspólnych znajomych określił jego działania jako zapalczywość, nagonkę i “gnojenie ludzi”.
Cieszymy się, że nasz adwersarz w swoich ostatnich wypowiedziach zaczął przyznawać, że współpracował z nami (co negował bądź skrajnie marginalizował wcześniej) oraz wskazywać, że ODF ma charakter proukraiński i antykremlowski (na co z kolei rzucał poważny cień latem). Jednocześnie w jednym ze swoich wywiadów odmówił wypowiedzi na nasz temat (“jakimi ludźmi są Ludmiła Kozłowska i Bartosz Kramek?”), odpowiadając dziennikarzowi, że “nie będzie się zniżał do naszego poziomu”. Niestety, w tym miejscu zapomniał o całym szeregu określeń, którymi uraczył nas w ostatnich miesiącach – od “fałszywych mord”, przez “drani” i “łajdaków”, po “amoralnych prowokatorów”. Autor raportu nie miał przy tym obiekcji przed opisywaniem (w silnie pejoratywny sposób) związanych ze mną wydarzeń zupełnie spoza pola naszego sporu, jak i działalności R5KP.
Najważniejsza jest dla nas satysfakcja moralna – przeprosiny, sprostowanie. W innych kwestiach jesteśmy gotowi na pewną elastyczność. Pieniądze nie są najważniejsze (żądania mogą się zmieniać praktycznie dowolnie), a od wezwania do egzekucji – droga daleka. Nie został przesłany jeszcze pozew, który będzie kolejnym etapem. Nie oczekujcie jednak od nas, byśmy troskę o stan psychiczny naszego adwersarza i jego kieszeń stawiali ponad własnym interesem i koniecznością obrony naszego dobrego imienia. Jesteśmy to winni szeregowi osób związanych z Fundacją i sympatyzujących z naszymi działaniami. Tłumaczyliśmy to już w paru dyskusjach.
“Dlaczego Polacy tak bardzo lubią liczyć cudze pieniądze?” – zwróciła uwagę moja żona, Lyudmyla Kozlovska. Dodając jednocześnie: “Trzeba było nie kłamać. Jeśli mówi prawdę, nie ma się czego obawiać”. W tym kontekście przypomina mi się także wiele wypowiedzi M. Reya, w których – w tonie podszytym pretensją i żalem – porównuje się do Fundacji na niwie finansowej wskazując, że on sam “pracuje dla idei” a my – rzekomo – “jedynie dla pięniędzy” (dodając także, że “nigdy nawet nie było chętnego do płacenia za jego działalność”). Komentarz sobie w tym miejscu darujemy.
Last but not least, jest to dla nas tylko jeden z wielu frontów, czy też raczej ich odcinków. Podobne wezwania skierowaliśmy ostatnio do Gazeta Polska i prezeski Stowarzyszenia Wspólnota Kazachska Balli Marzec (notabene jednego ze źródeł Reya). W najbliższym czasie mogą się ich spodziewać m.in. tvp.info, wPolityce.pl, Tygodnik Sieci, “dziennikarz” Witold Gadowski. Pozdrawiamy w tym kontekście także Marcina Tulickiego, Wojciecha Biedronia, Anitę Gargas i paru innych pracowników mediów “dobrej zmiany”, dzięki którym część sceny medialnej w Polsce zaczęła powielać standardy rosyjskie i białoruskie.
Bo wolność słowa to święte prawo do własnych opinii, ale nie własnego zestawu oszczerczych faktów.
Bartosz Kramek
Czytaj nasze opracowanie: