Prawdziwa zmiana zaczyna się na poziomie mentalnym – nie wygra ten, kto nie uwierzył w zwycięstwo.
Europa potrzebuje impulsów rozwojowych do dalszej integracji. Unikalną szansę stwarza jej zaangażowanie na rzecz zwycięstwa Ukrainy. Pozwoli to Europejczykom stać się nowym filarem Zachodu.
Jesteśmy świadkami erozji liberalnego porządku świata zapoczątkowanego w 1941 roku podpisaniem przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone Karty Atlantyckiej. W obliczu geopolitycznego zagrożenia komunizmem utworzono NATO z centralną rolą USA jako nowego światowego żandarma.
Ogłoszony przez Fukuyamę koniec historii nie trwał długo, a era wielkiego niepokoju zaczęła się od ataku na nowojorski World Trade Center w 2001 roku. Kolejne zamachy terrorystyczne, kryzys finansowy z 2008 roku oraz inne wstrząsy wprowadziły Zachód w poczucie niemocy i dekadencji.
Zachodnie elity polityczne próbowały niemrawo zachować status quo, przymykając oko na bieżące problemy mając nadzieję, że miną lub przekażą je następcom. Działo się to w imię unikania trudnych decyzji i związanych z nimi kosztów politycznych.
Śmiałe projekty i inicjatywy geopolityczne proponowali od czasu do czasu nieliczni europejscy federaliści i niektórzy francuscy prezydenci.
Słabości Zachodu
Na tym gruncie wyrosła neoimperialna, rewanżystowska polityka Rosji Władimira Putina. Przewaga Putina to przewaga woli – sprowadza się do jasnego zdefiniowania celów, dokładnej analizy słabości przeciwnika, braku skrupułów w działaniu, zasadniczo bez liczenia się z kosztami i ofiarami – także rosyjskimi. Ostateczna realizacja zbrodniczych celów Putina może być jednak mało realna jeśli napotka wystarczająco silny, skuteczny opór, a zasoby Kremla zostaną wyczerpane.
W tej geopolitycznej rozgrywce – którą od dawna należy traktować jak wojnę – strategicznym przeciwnikiem Rosji jest “kolektywny Zachód” (określenie rosyjskiej propagandy). Problemy z jednością i spójnością Zachodu Kreml wygrywa na swoją korzyść, zgodnie z maksymą “dziel i rządź”. Jest to logiczne – różnica potencjałów na niekorzyść Rosji nakazuje Kremlowi skupienie się na dywersji ideologicznej i informacyjnej, działaniach agenturalnych i niszczeniu wroga od wewnątrz.
Demokratyczny Zachód nie znalazł do tej pory skutecznego remedium na tego rodzaju „wojnę hybrydową”).
Historyczna już wizyta ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu to symboliczny punkt zwrotny wymuszający transformację Europy w kierunku pełnej niezależności i pozycji globalnego gracza.
Z dzisiejszego punktu widzenia należy przyznać rację Francuzom i ich intuicji, zwracając uwagę na ich ograniczone zaufanie wobec USA i relacji transatlantyckich – gaulliści od lat 50. XX wieku realizowali politykę, którą dziś określilibyśmy mianem strategicznej autonomii.
Stany Zjednoczone Europy
Trudno przecenić znaczenie skutków rozpętanej przez Rosję wojny dla przyszłego porządku świata. Jest to jednocześnie wciąż kwestia otwarta. Zwycięstwo Ukrainy będzie zwycięstwem wolnego świata nad sojuszem autokratów, którzy na gruzach liberalnego porządku chcą podzielić się strefami wpływów. To wielka szansa dla Europy, aby wyrwać się z marazmu i zostać strażniczką ładu opartego na zasadach prawa międzynarodowego i nienaruszalności granic (tzw. rules-based order).
Alternatywą jest era brutalnej ekspansji i agresji, do których upadek Ukrainy ośmieli reżimy na całym świecie.
Co zatem dokładnie powinna zrobić dziś Europa?
Potrzeba wizji, której zwieńczeniem mogą być postulowane przez Winstona Churchilla Stany Zjednoczone Europy, dynamiczny podmiot polityki międzynarodowej z potencjałem wojskowym na skalę globalną.
Droga do niego prowadzi przez przyspieszoną i pogłębioną integrację europejską (ogólnoeuropejskie wybory, konstytucja, uproszczony system instytucjonalny z kluczową rola Parlamentu Europejskiego oraz powołanie europejskich siły zbrojnych).
Unia musi odrzucić jarzmo biurokracji i krępujących konkurencyjność regulacji oraz postawić na rozwój przedsiębiorczość i innowacje, jako silne bodźce rozwojowe.
Z punktu widzenia bezpieczeństwa wewnętrznego i przeciwdziałania zagrożeniom dezinformacyjnym ujarzmienia wymagają skrajne, nacjonalistyczno-populistyczne siły polityczne, wykorzystywane m.in. przez Rosję i Chiny do rozsadzania Europy od środka.
Sukces europejskiego projektu nie jest możliwy bez Ukrainy. Częścią integrującej się na nowo Europy musi być Wielka Brytania.
Od 2022 r. Wołodymyr Zełenski i ukraińska dyplomacja powtarzają: wojna z Rosją nie ma cudownego rozwiązania dyplomatycznego. Szkodliwym mitem jest także to, że tej wojny nie da się wygrać, czyli przywrócić granice Ukrainy sprzed inwazji w 2014 roku.
Europejski plan zwycięstwa dla Ukrainy
Oczywistym priorytetem powinno być uzupełnienie braków spowodowanych wstrzymaniem amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy – począwszy do uzbrojenia i amunicji, po równie istotne dane wywiadowcze i systemy łączności satelitarnej.
Konieczny jest kompleksowy audyt zależności Europy od krajów trzecich (w tym USA) w zakresie broni i towarów podwójnego zastosowania (cywilno-wojskowego), kluczowych komponentów i surowców strategicznych. Państwa europejskie muszą rozwijać własne zdolności przemysłowe i dążyć do jak najdalej idącej niezależności w tym zakresie.
Czas na całkowite embargo na jakąkolwiek wymianę handlową z Rosją (w tym import surowców energetycznych), zamrożenie wszelkich rosyjskich aktywów i przeznaczenie ich na łagodzenie powstałych szoków oraz finansowanie wysiłku wojennego Ukrainy.
Twarde sankcje powinny dotyczyć również krajów trzecich (takich jak choćby państwa Azji Centralnej) pozwalających na obchodzenie przez Rosję ograniczeń nałożonych na nią przez UE i inne światowe demokracje.
Nieodzowna jest ścisła współpraca i zacieśnianie więzów z Wielką Brytanią, Kanadą, Australią, Japonią, Koreą Południową i innymi liberalnymi demokracjami. Ogromny, niewykorzystany potencjał leży w kooperacji z ukraińskimi firmami zbrojeniowymi i adopcji technologii związanych z systemami bezzałogowymi (dronami i pojazdami autonomicznymi) oraz walką radioelektroniczną. W przypadku Polski bardzo atrakcyjne mogą być także ukraińskie technologie rakietowe.
Co z wysyłaniem wojska?
Nie tylko w Polsce kontrowersje budzi wysłanie do Ukrainy kontyngentów wojskowych w charakterze misji pokojowych. plany te mają sens z uwagi na zamierzone powstrzymywanie kolejnych rosyjskich ataków, niemniej jednocześnie niejako sankcjonowałyby faktyczną okupację części terytorium Ukrainy przez Rosję.
Koncepcją prostszą w realizacji w sensie politycznym i bardziej wartościową dla Ukrainy może być szeroki program rekrutacji europejskich ochotników do służby w szeregach jej sił zbrojnych. Zdecydowanie powinien on dotyczyć pilotów wojskowych i personelu naziemnego. Kraje europejskie pozostawałyby niezaangażowane w wojnę, a ochotnicy mogliby otrzymywać – dodatkowo – ukraińskie obywatelstwo. Szyderczo mrugając przy tym okiem w kierunku gotującej się z oburzenia Rosji – to nie są nasi żołnierze!
W ostatnich tygodniach ogłaszane są rekordowe inwestycje w europejski sektor obronny, a rozważaną propozycją jest objęcie całej Europy francusko-brytyjskim parasolem atomowym. Być może powinien on także obejmować Ukrainę (na wypadek użycia przeciwko niej broni nuklearnej).
Wraz z wprowadzeniem strefy zakazu „obcych” lotów nad Ukrainą, byłyby to najlepsze gwarancje bezpieczeństwa do czasu odzyskania przez nią integralności terytorialnej, co powinno skutkować płynną akcesją do UE i jej struktur obronnych. W takim scenariuszu Ukraina stanie się oczywiście jednym z filarów przyszłych europejskich sił zbrojnych.
Podkreślmy – powyższe działania będą możliwe bez wysłania tysięcy europejskich żołnierzy do Ukrainy.
Choć fundamentalna zmiana w polityce USA i idące za nią zawirowania wymuszają niechętną adaptację w Europie, podstawowym i problematycznym zasobem pozostawała dotąd wola polityczna. Jej brak skazywał Ukrainę na trwanie na zachodniej kroplówce, uniemożliwiając wygranie wojny. Już jednak samo poważne ogłoszenie powyższych działań jako składowych nowego paradygmatu europejskiej polityki, przyczyni się do wzmocnienia morale Ukrainy oraz Europy.
Znaczące dostawy sprzętu wojskowego w istotny sposób wpłyną na sytuację frontową. Flota dwustu nowoczesnych myśliwców wyposażonych w wystarczającą liczbę rakiet pozwoli Ukrainie uzyskać panowanie w powietrzu. Jeśli liczebność jej artylerii rakietowej zostanie docelowo kilkukrotnie powiększona (Ukraińcom przekazano dotąd najpewniej – szacunkowo – 65-80 systemów HIMARS/MLRS), a ograniczeniem przestanie być dostępność rakiet dalekiego zasięgu, rosyjskie pozycje będą systemowo równane z ziemią. Wtedy rosyjskie magazyny z uzbrojeniem będą musiały zostać odsunięte tak daleko, że zaopatrzenie linii frontu stanie się dla Rosji dramatycznym problemem. To prawda, że potężne rosyjskie zakłócanie ograniczyło skuteczność (celność) tej broni, niemniej w istotnym stopniu może być ona rekompensowana – obok kontrzagłuszania – przez liczbę wystrzeliwanych pocisków.
Poczucie silnego wsparcia ze strony Europy i sukcesy na froncie przełożą się na morale armii ukraińskiej, obecnie zmagającej się z problemami werbunkowymi.
Rachunek kosztów
Koszty związane z przedstawionymi działaniami można traktować jako przejściowe i służące przyszłym zyskom związanym z powojennym boomem, odbudową Ukrainy, unormowaniem cen energii, poszerzeniem wspólnego rynku, rozwojem nowych technologii (czego przykładem mogą być innowacje ery zimnej wojny i izraelski, związany z sektorem zbrojeniowym, model start-up nation).
Wartym rozważenia elementem – i kolejną izraelską inspiracją – może być wprowadzenie poboru do wojska dla każdej płci przynajmniej przez niektóre (np. najbardziej zagrożone) kraje UE.
Powinno wiązać się to z godnym wynagradzaniem zasadniczej służby wojskowej i możliwością atrakcyjnej kariery w siłach zbrojnych. Zachęty powinny dotyczyć też cudzoziemców – w tym uchodźców i imigrantów przebywających na terenie UE.
Konflikt z Rosją to nie tylko Ukraina. Wsparcie obecnego ruchu protestu w Gruzji i aktywne przeciwdziałanie rosyjskim interesom na Kaukazie, Bliskim Wschodzie i w Afryce powinno być elementem działań mających doprowadzić do jej strategicznego rozciągnięcia – rozproszenia uwagi i ograniczonych zasobów.
Nuklearny szantaż i ryzyko wojny atomowej
Logicznie, w scenariuszu wypracowywania ukraińskiego zwycięstwa, należy odpowiedzieć na pytanie o rosyjską broń atomową i perspektywę ataku nuklearnego ze strony Federacji Rosyjskiej, przewidywalnie stojącej w obliczu klęski w Ukrainie.
Po pierwsze, szantaż atomowy jest od kilku lat zgraną kartą – z czasem przekroczono już niemal wszystkie zarysowane przez Putina i jego rząd “czerwone linie” – każdorazowo bez istotnej reakcji.
Użycie taktycznej broni nuklearnej przez Rosję nie pozwoli jej też raczej – według ekspertów wojskowych – na osiągnięcie fundamentalnego przełomu na linii frontu, może natomiast stanowić furtkę, która umożliwi Zachodowi pełne zaangażowanie.
Łamiąc atomowe tabu Rosja stanie się jednak dyplomatycznym pariasem nawet w Chinach i krajach Globalnego Południa, od współpracy z którymi pozostaje całkowicie uzależniona.
Wreszcie, nawet jeśli uznać założenie nieprzewidywalności i braku zrównoważenia Putina w sytuacji, którą uzna za podbramkową, zachodzi istotne prawdopodobieństwo, że jego osobista gotowość do nuklearnej eskalacji może wywołać alarm w jego otoczeniu i łańcuchu dowodzenia. Można zatem założyć, że wątpliwe okaże się istnienie szerokiego kolektywnego samobójcy na Kremlu i w rosyjskim dowództwie, które tym samym będzie zmuszone do działania.
Paraliżujący strach przed atomowym guzikiem Putina to poddanie się jego blefowi i droga donikąd – nie oferuje wyjścia z sytuacji, zachęcając go jednocześnie do eskalacji ataków i żądań.
Odnowić Zachód
Zarysowana w niniejszym tekście wizja ma swój ciąg dalszy – to wielobiegunowy, integrujący się Zachód, w którym USA stają się docelowo jednym z trojga aktorów, w międzyczasie redukując swoje globalne zaangażowanie. W tej sytuacji na drugi filar Zachodu może i powinna wyrosnąć przebudzona, obejmująca Ukrainę Europa, a trzeci – brytyjska “Anglosfera” złożona z pozostałych anglosaskich demokracji (Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii i Nowej Zelandii). Ze względu na historyczno-kulturowe, gospodarcze i polityczne relacje, Wielka Brytania – na nowo zintegrowana z Europą – może stać się swego rodzaju łącznikiem pomiędzy tymi trzema strefami.
Układ ten powinny uzupełniać sojusznicze Japonia, Korea Południowa, Tajwan, i – co wymagałoby jednak w jego przypadku powrotu do bardziej demokratycznych, liberalnych korzeni – Izrael.
Integrujący się w ten sposób Zachód nie tylko zapobiegłby wywróceniu porządku świata jaki znamy, w kierunku wymarzonym przez Putina, Xi, irańskich ajatollahów, Kim Dzong Una, pomniejszych satrapów, fundamentalistów i ugrupowania terrorystyczne, ale stanowiłby także inkluzywną siłę na rzecz demokracji, praworządności i praw człowieka.
Materialnymi zachętami do szanowania prawa międzynarodowego i kooperacji powinna być gotowość otwarcia zachodnich rynków dla państw rozwijających się i nowych sojuszników oraz wsparcie finansowe i inwestycyjne, stanowiące alternatywę dla współpracy z coraz bardziej ekspansywnymi Chinami.
Taka globalna perspektywa jest konieczna, jeśli jako Europejczycy nie chcemy ulec marginalizacji, a docelowo – wasalizacji. Silny, wielobiegunowy Zachód może być odpowiedzią na rosyjsko-chińską darwinistyczną wizję świata.
Prawdziwa zmiana zaczyna się jednak na poziomie mentalnym – nie wygrywa ten, kto nie uwierzył w zwycięstwo. Zachód to my, a Europa musi przejąć inicjatywę jego obrony, traktując zwycięstwo Ukrainy i neutralizację rosyjskiego zagrożenia jako wyzwanie i szansę na geopolityczną dojrzałość.
Prowadząca wielki program rozbudowy swoich sił zbrojnych i wciąż euroentuzjastyczna Polska może stać się jednym z liderów i głównych animatorów tego procesu.
Źródło: wyborcza.pl