Przypomnijmy kolejne etapy i szerszy kontekst historii, która zaczęła się rok przed uznaniem Ludmiły za osobę niepożądaną i jej deportacją.
Po sześciu latach walki, sześciu wyrokach sądów i zmianie władzy w kraju, zakaz wjazdu do Polski nałożony na moją żonę, ukraińską aktywistkę Ludmiłę Kozłowską został skasowany. Nastąpiło to w związku z uprawomocnieniem się decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, od którego wyroku Szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców po raz pierwszy się nie odwołał.
Samo orzeczenie miało charakter precedensowy. Prawnikom i organizacjom pozarządowym broniącym praw cudzoziemców nie jest znany inny przypadek, w którym sąd nakazuje organowi administracyjnemu zniesienie zakazu wjazdu nałożonego na cudzoziemca. Tym bardziej, gdy jego podstawą były – jak w przypadku Ludmiły – względy bezpieczeństwa państwa, o czym przesądzała tajna opinia szefa ABW (był nim wtedy płk Piotr Pogonowski) z sierpnia 2018 roku.
Przypomnijmy kolejne etapy i szerszy kontekst tej historii, która zaczęła się rok przed uznaniem Ludmiły za osobę niepożądaną i jej deportacją.
Na celowniku propagandy i prokuratury
Niemal dokładnie siedem lat temu – 21 lipca 2017 roku, opublikowałem tekst z przeglądem działań możliwych do podjęcia w sprzeciwie przeciwko atakowi ówczesnej władzy politycznej na niezależność sądownictwa w Polsce. Choć nie byłem w tym szczególnie oryginalny i zastrzegałem ich bezwzględnie pokojowy charakter, nie przeszkodziło to jednak mojego wezwania do obywatelskiego nieposłuszeństwa odebrać jako planu zbrojnej rewolty przeciwko rządowi. Spopularyzowano go następnie poprzez histeryczne w tonie programy TVP i innych pracujących na rzecz PiS ośrodków medialnych.
Rządowa propaganda wykorzystała mój tekst do nagonki na nas oraz – bardzo szeroko rozumiane – środowiska protestujące przeciwko zamachowi PiS (czy też raczej – obozu politycznego Zjednoczonej Prawicy) na konstytucję. Niemal natychmiast połączono nas z Georgem Sorosem, brukselskimi elitami, Niemcami i – jednocześnie – Rosją. Asumpt do tego dawał międzynarodowy charakter naszej działalności, jak również okolicznościowe zdjęcie Ludmiły, prezeski naszej fundacji, z Sorosem. Tak – choć byliśmy dotąd znani jako organizacja silnie wspierająca Ukrainę od czasu Majdanu i początku rosyjskiej agresji w 2014 roku, nie przeszkodziło to lansowaniu tezy, zgodnie z którą mieliśmy stanowić część rosyjskiej wojny hybrydowej przeciwko Zachodowi i współpracować z kremlowskimi służbami. A jeśli dotyczyło to nas, to oczywiście można było rozciągnąć to na wszystkich protestujących.
Mamy podstawy, by przypuszczać, że te propagandowe paszkwile stały się następnie częścią supertajnej teczki Ludmiły w ABW. Ze źródeł dyplomatycznych dowiedzieliśmy się później, że polski ambasador w Berlinie Andrzej Przyłębski miał demonstrować w niemieckim MSZ pakiet tego rodzaju “wycinków prasowych” z pieczęcią polskich służb, gwałtownie protestując przeciwko zaproszeniu mojej żony na spotkanie z posłami do Bundestagu. Działało to również w drugą stronę – regularne przecieki ze służb specjalnych i organów skarbowych, w tym “opinie prowadzących sprawę” podsycały kolejne pomówienia, a te z kolei dawały paliwo dosyć drastycznej fali mowy nienawiści, której jako “zdrajcy”, “rosyjscy agenci” czy “żydobanderowcy” staliśmy się jednym z ulubionych celów.
Gniewne pohukiwania ówczesnych ministrów (na czele z Antonim Macierewiczem, Mariuszem Kamińskim, Maciejem Wąsikiem i Witoldem Waszczykowskim) zapowiadały rozprawę z naszą organizacją z użyciem wszelkich dostępnych metod. Do dziś trwają wszczęte wtedy kontrole skarbowe, a w Prokuraturze Regionalnej w Lublinie toczy się śledztwo przeciwko mnie. Do niedawna nadzorował je bodaj najbardziej gorliwy egzekutor byłego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry – tamtejszy prokurator regionalny Jerzy Ziarkiewicz (odwołany w 2024 roku).
Absurdalne zarzuty rzekomego poświadczenia nieprawdy i prania pieniędzy postawiono postawiono mi w czerwcu 2021 roku, natomiast aktu oskarżenia nie doczekałem się do dzisiaj. Spędziłem wtedy trzy tygodnie w areszcie – tylko dlatego, że przed moim zatrzymaniem przez ABW weszły w życie kuriozalne przepisy ograniczające uprawnienia sądu na niekorzyść podejrzanego. Sprzeciw prokuratora od postanowienia sądu (który chciał zwolnić mnie za kaucją) powodował bowiem, że pozostawałem zamknięty do czasu jego rozpatrzenia przez sąd odwoławczy.
W moim wypadku najbardziej dotkliwy okazał się jednak blisko sześciomiesięczny zakaz opuszczania kraju, co – w sytuacji obowiązującego wtedy już od trzech lat zakazu wjazdu do Polski mojej żony – było szczególnie perfidne. Był on połączony z nieco krótszym dozorem policyjnym, powodującym, że musiałem meldować się na policji każdego dnia – jak sprawca przemocy domowej. Nałożył go na mnie osobiście Ziarkiewcz. Restrykcje te jako niezasadne i nieproporcjonalne zostały zniesione przez lubelski sąd, nastąpiło to jednak dopiero w pod koniec października 2021 roku. Na posiedzeniu sądu w tej sprawie, przyboczny Ziarkiewicza, prokurator Marcin Kołodziejczyk przyznał, że zażądał tego sam Ziobro.
Ku mojemu zaskoczeniu, gdy opuściłem areszt, zorientowałem się, że dzięki zorganizowaniu niewiarygodnej wprost kampanii w mojej obronie przez moją żonę i przyjaciół, petycję w mojej sprawie podpisały dziesiątki osób publicznych i inicjatyw społecznych z całego świata, a poręczenia majątkowe i osobiste wnosili nie tylko bliscy, lecz także wybitni akademicy i legendy solidarnościowej opozycji, za co na zawsze pozostanę ich dłużnikiem. Zabrzmi to niezwykle banalnie, ale poczułem wtedy – po raz drugi po serii manifestacji przeciwko deportacji Ludmiły w 2018 roku, że solidarność nie jest pustym słowem.
Moja odsiadka zakończyła się zatem relatywnie szybko – po kilku tygodniach, a perfidny i złośliwy zakaz opuszczania kraju zniesiono po sześciu miesiącach. Śledztwo natomiast trwa już siódmy rok. To ważne – z uwagi na wciąż aktualne konsekwencje i szerszy zasięg tego problemu – do tych kwestii odniosę się w dalszej części artykułu.
Machina państwa przeciw aktywistom
Retorsje administracyjne przeciwko nam rozpoczęła próba przejęcia fundacji przez ówczesnego szefa MSZ, który – powołując się na rzekome łamanie przez nas prawa – chciał wprowadzić do niej komisarza. Bezskutecznie – zamach ten zablokował sąd.
O “kompleksową kontrolę skarbową” (co w praktyce obrodziło około dziesięcioma różnymi postępowaniami), wystąpił pod naciskiem koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Jej prowadzenie powierzono zespołowi kontrolerów w Łódzkim Urzędzie Celno-Skarbowym, którego naczelnikiem był… Tomasz Waszczykowski, brat Witolda. Mimo tego, w ostatnich dniach Krajowa Izba Skarbowa, powołując się na brak podstawy prawnej, odmówiła nam przeniesienia spraw do dalszego prowadzenia do organów skarbowych w Warszawie (gdzie nasza organizacja ma swoją siedzibę). Obecnie przygotowujemy na tę decyzję zażalenie.
W sierpniu 2018 roku Ludmiła znalazła się na liście osób niepożądanych, co oznaczało jej wydalenie z Unii Europejskiej i kilkutygodniowy pobyt w Kijowie. Choć może to brzmieć nieprawdopodobnie, to do podjęcia tej decyzji początkowo nie chciał przyznać się żaden urząd.
Po kilku dniach okazało się, że wpisu do rejestru dokonał podległy Kamińskiemu Szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców w oparciu o objęte klauzulą tajności stanowisko przygotowane przez Departament Kontrwywiadu ABW. Stwierdzało ono, że moja żona i prezeska naszej fundacji stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Powód? Utajniony. Dlaczego? Jego ujawnienie naraziłoby na szwank “interes Rzeczypospolitej Polskiej”. Przepisy te, pochodzące zresztą z czasów sprzed rządów PiS, były piętnowane m.in. przez Helsińską Fundację Praw Człowieka.
Polski zakaz wjazdu oznaczał początkowo również wpis do ogólnoeuropejskiego rejestru Systemu Informacyjnego Schengen (SIS) stanowiącego platformę wymiany informacji pomiędzy policją i służbami krajów członkowskich. Ludmiła została w nim oznaczona najwyższym alertem, stosowanym zwyczajowo w odniesieniu do groźnych przestępców, w tym terrorystów. Nadużycie było jednak ewidentne, a sprawa bardzo głośna – kraje zachodnioeuropejskie zakazu pryncypialnie nie uznały, pomimo głośnych protestów z polskiej strony. A w 2019 roku Belgia przyznała Ludmile stałe prawo pobytu, co – zgodnie z prawem europejskim – zmusiło Polskę do skasowania zakazu SIS (pozostawiając jedynie krajowy).
Ku frustracji rządzących, polskie służby i MSZ nie były w stanie przekonać swoich zachodnich odpowiedników o zagrożeniu stwarzanym przez moją żonę, która jesienią 2018 roku została zaproszona do udziału w serii wystąpień w parlamentach krajowych, Parlamencie Europejskim i na forum organizacji międzynarodowych o stanie praworządności i praw człowieka w Polsce. Rok później, w październiku 2019 roku, towarzysząc słynnemu reżyserowi Ołehowi Sencowowi, o którego wolność walczyliśmy wraz z ukraińskimi obrońcami praw człowieka przez pięć lat, Ludmiła spotkała się z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Wsparcie dla Ludmiły Macron wyrażał również w korespondencji kierowanej wcześniej do Lecha Wałęsy (który zainicjował apel w obronie Ludmiły po jej deportacji).
Każdemu z tych wydarzeń towarzyszył dyplomatyczny skandal, z wzywaniem na dywanik ambasadorów krajów UE, połajankami pod adresem brytyjskiego ministra na Twitterze, czy interwencjami Andrzeja Dudy u prezydenta Niemiec. Mimo całej napinki i dysproporcji sił – państwo PiS regularnie przegrywało z Kozłowską i Otwartym Dialogiem. Ośmieszając przy tym za każdym razem nasz kraj koncertowo (co z kolei powodowało, że moje odczucia były raczej ambiwalentne).
W październiku 2022 roku na kanwie przypadku Ludmiły, rezolucję wzywającą do położenia kresu politycznym nadużyciom SIS przyjęło Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Także na jego korytarzach ścieraliśmy się przez lata z reprezentantami PiS, a z powodu szkalowania Fundacji Otwarty Dialog i współpracujących z nami członków Zgromadzenia, jego komisja dyscyplinarna na kilka miesięcy pozbawiła prawa głosu posła-awanturnika Arkadiusza Mularczyka (późniejszego wiceszefa MSZ).
Sądowe kompromitacje władzy
Choć to ja byłem sprawcą całego zamieszania, Ludmiła znalazła się na celowników jako łatwiejsza ofiara – cudzoziemka. Podejrzewano zresztą, że stała za moim wystąpieniem, do czego – zdaje się – wystarczyło jej wschodnie pochodzenie i absurdalne teorie spiskowe z nim związane. Nie byłem najpewniej wystarczająco wiarygodny w roli inicjatora “polskiego majdanu”.
Kolejne wyroki sądów (zapadające w latach 2019-2023) nie pozostawiały wątpliwości: zakaz wjazdu był motywowany politycznie. Nie uzasadniał go zgromadzony materiał dowodowy, z którego wyciągano “nieracjonalne wnioski”. I choć kilkukrotnie uchylano decyzje administracyjne, to sprawa była za każdym razem kierowana do ponownego rozpatrzenia przez wydające je organy. Za każdym razem – zasięgając opinii ABW – pozostawały one jednak na dotychczasowym stanowisku, w oparciu o sukcesywne, rzekome uzupełnianie wciąż utajnionych “dowodów”.
Jedynym wyjątkiem był wyrok tercetu neosędziów z lipca 2021 roku, którzy podzielili zdanie ABW. Wskazując zarówno na nieprawidłową obsadę sądu, jak i błędną ocenę stanu faktycznego, złożyliśmy skargę kasacyjną. Na jej podstawie wyrok został uchylony przez Naczelny Sąd Administracyjny w grudniu 2022 roku, który stwierdził, że “Zgromadzony materiał, tajny i publiczny, nie pozwala na stwierdzenie, że Ludmiła Kozłowska stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”.
W przeciwieństwie do samej zainteresowanej, sądy miały możliwość zapoznania się z materiałem niejawnym. Istniejący stan prawny pozostawia jednak wiele do życzenia: cudzoziemiec wprowadzony do rejestru osób niepożądanych nie ma żadnego wglądu do zgromadzonych w jego sprawie i wykorzystywanych przeciwko niemu materiałów. Tym samym zachodzi fundamentalna nierówność broni pomiędzy stronami postępowania: można bowiem kwestionować decyzje administracyjne, ale bez możliwości podjęcia faktycznej polemiki z dowodami. Innymi słowy: nie wiesz co ci zarzucają, na jakiej podstawie, i do czego powinieneś się ustosunkować. Kafkowska klasyka gatunku.
Sprawa mojej żony nie była standardowa – ze względu na jej polityczny kontekst, rezonans medialny i silnie ponadnarodowy charakter. Podsycało to nieustanne i szerokie zainteresowanie.
W związku z faktem, że jesteśmy stroną kilkudziesięciu różnych postępowań, a swoje śledztwa prowadzili także dziennikarze, różne źródła sugerowały jednak z czym możemy mieć do czynienia. Zdarzało się również, że mniej lub bardziej w publicznych wypowiedziach folgowali sobie członkowie rządu i ich współpracownicy – najczęściej Maciej Wąsik i rzecznik służb specjalnych Stanisław Żaryn. Oficjalny komunikat ABW mówił o “wątpliwościach dotyczących finansowania” fundacji – jak gdyby wynikało z tego jakiekolwiek zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. W wypowiedziach medialnych – opierając się często na coraz to bardziej fantastycznych fake newsach – politycy PiS imputowali nam już całkiem bezpośrednio działalność agenturalną na rzecz Kremla.
Ruska agentura, czyli strażak piromanem
Było to szczególnie perfidne z uwagi na naszą proukraińską działalność i lobbing przeciwko interesom Kremla – od wsparcia protestujących na Majdanie, przez pomoc humanitarną i dostawy sprzętu dla ukraińskiej armii, działania na rzecz ukraińskiej społeczności w Polsce, walkę o zwolnienie Ołeha Sencowa i innych przetrzymywanych w Rosji więźniów politycznych, po zabieganie o antyrosyjskie, systemowe i personalne sankcje na forum europejskim i międzynarodowym, począwszy od 2014 roku. To tak, jakby oskarżyć strażaka o to, że jest piromanem. Co więcej, nasze “ukraińskie” działania wspierali wcześniej niektórzy prominentni członkowie PiS – od Adama Lipińskiego, po Małgorzatę Gosiewską i Annę Fotygę.
Oczywiście, wszystko zmieniło dojście PiS do władzy i nabierający rozpędu zamach na rządy prawa. Te relacje zostały gwałtownie zerwane, a nasze zaangażowanie na rzecz Ukrainy określono mianem “legendowania”. Propisowskie ośrodki medialne opublikowały tysiące poświęconych nam “artykułów” – tylko do połowy 2021 roku, jedynie “media” braci Karnowskich wypuściły ich ponad trzysta. Żeby było śmieszniej, w latach 2013-14, same zachęcały do wpłat na organizowane przez nas w związku z Ukrainą zbiórki publiczne.
Z uwagi na działalność fundacji związaną z obroną praw człowieka na Wschodzie, w zmaganiach z nami w sukurs PiS-owi przychodziły tamtejsze despotie. Tzw. kompromaty (czyli “kompromitujące materiały”) pomagały fabrykować ABW służby ówczesnej Mołdawii i Kazachstanu, a oficjalny wniosek o pomoc prawną polska prokuratura wysłała nawet do Rosji. Niezależne mołdawskie media przyłapały w 2019 roku kolejnego pisowskiego ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza, gdy teczkę z nazwiskiem Ludmiły omawiał ze swoim mołdawskim odpowiednikiem. Na łamach Gazety Wyborczej opisywałem kulisy tej współpracy w kwietniu 2019 roku.
Żeby zobrazować jaką wagę do zmagań z nami przywiązywali nasi zagraniczni oponenci – ówczesny mołdawski parlament powołał specjalną komisję śledczą do zbadania rzekomego nielegalnego finansowania przez naszą fundację partii opozycyjnych w tym kraju. Tropy miały oczywiście prowadzić do Moskwy i podejrzanych oligarchów. Owocem prac komisji był raport i prokuratorskie śledztwo, które po przełomie politycznym w Mołdawii umorzono. Podjęto też uchwałę o wycofaniu raportu jako “hańby w historii mołdawskiego parlamentaryzmu” powstałego na polityczne zamówienie poprzedniego “właściciela państwa” Vlada Plahotniuka.
Jaki związek miały te zarzuty z rzeczywistością? W kwietniu 2017 fundacja opłaciła (częściowo) bilety lotniczne i zakwaterowanie w Brukseli dla liderów opozycji demokratycznej i społeczeństwa obywatelskiego z Mołdawii, którzy przylecieli na współorganizowaną przez nas konferencję o prawach człowieka w tym kraju. Odbyła się ona w Parlamencie Europejskim, przy współpracy z europosłami z kilku czołowych grup politycznych. Jedną z nich była (wtedy jeszcze wspierająca nasze inicjatywy) Anna Fotyga z PiS.
Reżimy w Mołdawii i Kazachstanie starały się także wywołać skandal obyczajowy, którego osią miało być spreparowane, pornograficzne nagranie z rzekomym udziałem Ludmiły. Publikowano także fałszywe dokumenty Prokuratury Generalnej i SBU oskarżające moją żonę o zdradę Ukrainy oraz jej nieistniejący “rosyjski paszport”. Podobnie wirtualni okazywali się powielający tego rodzaju fake newsy wschodni blogerzy (tworzący wręcz fikcyjne biografie Ludmiły). I choć fact-checking w tym zakresie wykonali od razu dziennikarze Dziennika Gazety Prawnej i Onetu, nie przeszkadza to naszym prawicowym psychofanom w ich okazjonalnej dystrybucji w zakamarkach internetu.
Wraz z upływem czasu, kolejne formułowane przeciwko nam zarzuty stawały się coraz bardziej kuriozalne – nie tylko w świetle licznych już wyroków sądów. Od początku pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, przekazaliśmy na jej rzecz pomoc o wartości przeszło 40 milionów złotych. W lutym 2024 roku rosyjska Prokuratura Generalna oficjalnie uznała nas za organizację niepożądaną, co skutkowało wpisaniem Otwartego Dialogu, jako jednej z pierwszych polskich organizacji, do specjalnego rejestru zakazującego prowadzenia jakiejkolwiek działalności na terenie Rosji.
Wojna z pomówieniami
Jesienią 2019 roku, po wielu miesiącach pracy, złożyliśmy dwadzieścia pozwów o ochronę dóbr osobistych – w każdym z nich domagając się przeprosin i zadośćuczynienia za pomówienia dotyczące rzekomo nielegalnego finansowania, działalności antypolskiej i związków z rosyjskimi służbami. Do tej pory wygraliśmy procesy (w pierwszej instancji) z TVP, Joachimem Brudzińskim, Patrykiem Jakim, Dominikiem Tarczyńskim, dwukrotnie z redaktorem naczelnym Gazety Polskiej Tomaszem Sakiewiczem. W maju br. sąd stwierdził prawomocność wyroku w sprawie wytoczonej Witoldowi Waszczykowskiemu. Na rozstrzygnięcia czekamy m.in. w procesach wytoczonych także Polskiemu Radiu, Fratrii (wydawcy ośrodków pisowskiej propagandy braci Karnowskich), Krystynie Pawłowicz i Ryszardowi Czarneckiemu.
W jednym z największych procesów o ochronę dóbr osobistych w kraju (proces dotyczy niemal 40 materiałów), mimo zmiany politycznej w Polsce, nowe kierownictwo TVP złożyło w kwietniu br. apelację od wyroku sądu pierwszej instancji. Wyrok nakazywał stacji szerokie przeprosiny, uwzględniając w pełni nasze racje i roszczenia. Ku naszemu zaskoczeniu i rozczarowaniu, nowy zarząd (i starzy prawnicy) telewizji, postanowili bronić linii poprzedników – choć ich szanse na zmianę wyroku w apelacji są znikome: uzasadnienie werdyktu sądu jest miażdżące, a postępowanie dowodowe było bardzo szerokie. Odwołanie może za to przeciągnąć sprawę nawet o dwa lata, co spowoduje, że kwota zadośćuczynienia, każdego dnia powiększana o odsetki, będzie istotnie wyższa. A koszty na końcu poniosą – dotujący funkcjonowanie stacji – podatnicy. Ubolewamy, że głowę w piasek schowali w tej sprawie zarówno likwidator TVP Daniel Gorgosz, jak i przewodniczący jej rady nadzorczej – adw. Piotr Zemła.
Ostatnim jak dotąd akordem na froncie obrony naszego dobrego imienia, była natomiast skuteczna egzekucja trzydziestu tysięcy złotych zadośćuczynienia, którą przeprowadził komornik zajmując w czerwcu br. rachunek bankowy Macieja Wąsika. Był to efekt niewykonania przez niego prawomocnego wyroku sądu. W najbliższym czasie egzekucji sądowej poddana zostanie publikacja przeprosin, których Wąsik – ignorując wyrok – nie zamieścił w TVP, Telewizji Republika i wPolsce.pl. W analogicznej sytuacji znajduje się obecnie także Witold Waszczykowski.
Zakaz wjazdu skasowany
Wyrzucenie Ludmiły z Polski spowodowało, że w 2018 zamieszkaliśmy w Belgii. Bruksela, z uwagi na działalność biura fundacji przy instytucjach UE, była naturalnym wyborem. Dla mnie osobiście oznaczało to życie pomiędzy Brukselą, a Warszawą, do której regularnie przylatywałem.
Ostatecznie w listopadzie 2023 roku, Wojewódzki Sąd Administracyjny stracił cierpliwość i nakazał wykreślenie Ludmiły z listy osób niepożądanych. W nowych realiach politycznych wyrok został wykonany, co potwierdziło stosowne zaświadczenie o niefigurowaniu w wykazie. Zdanie zmieniła również – pod nowym kierownictwem – sama ABW, która w piśmie do UdSC z kwietnia br. wskazuje, że “nie posiada informacji wskazujących, że pobyt na terytorium RP ob. Ukrainy Ludmila Kozlovska (pisownia org.) stanowi zagrożenie dla obronności lub bezpieczeństwa państwa lub ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego”.
Jak skomentowała Ludmiła, zmiana stanowiska ABW jest “bardzo wymowna w swej lakoniczności”. Musiała zmienić się władza, żeby zmieniło się jedno zdanie w stanowisku służb, co z kolei fundamentalnie zmieniło sytuację prawną mojej żony i przypieczętowało prestiżową (czy też – jak widzą to niektórzy – żenującą) porażkę państwa PiS i jego agend.
“Posłużyło ono wyrzuceniu mnie z Polski i wieloletniej nagonce na nas. Jestem przekonana, że opinia z 2018 r., której nadano klauzulę tajności ze względu na interes państwa, służyła tak naprawdę ochronie partii ówcześnie rządzącej przed publiczną kompromitacją. Była bardzo wygodną zasłoną, za którą można było schować polityczne zamówienie na zniszczenie niewygodnych aktywistów oraz usłużność i niekompetencję służb specjalnych” – dodała.
Czy można bardziej jaskrawo zilustrować upolitycznienie instytucji, które przez sześć lat z uporem godnym lepszej sprawy kruszyły kopie, by utrzymać znienawidzoną aktywistkę z dala od kraju? Zarzekając się przy tym na całą Europę, że “dowody są mocne”. Mimo wielokrotnej weryfikacji sądowej w kraju, jak również tej dokonanej przez rządy i służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo krajów sojuszniczych w latach 2018-2019.
“Udowodniliśmy, że Ludmiła Kozłowska nie zagraża bezpieczeństwu kraju. Zakaz wjazdu do Polski wobec mojej klientki został usunięty. Może przekroczyć granicę z Polską w każdej chwili” – podkreśliła w niedawnej rozmowie z PAP pełnomocniczka Ludmiły, adwokat Joanna Koch.
Nie jest to jednak koniec tej historii. Dossier Ludmiły w ABW pozostaje utajnione – jawności w tej sprawie domagaliśmy się od początku i nadal jest ona naszym postulatem. Pełne odtajnienie akt sprawy powinno pomóc dokładniej naświetlić nadużycia władzy i pociągnąć do odpowiedzialności, także karnej, osoby zaangażowane w polityczne prześladowania – z Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem na czele.
Prokuratura i rozliczenia
W tym kontekście bardzo istotne są zmiany w prokuraturze, w której tzw. królowie życia, czyli beneficjenci czasów Ziobry, zajmują często nadal eksponowane stanowiska. W dalszym ciągu prowadzone są także śledztwa o politycznym charakterze z czasów PiS. Dlatego skierowaliśmy do prokuratora krajowego wniosek o udzielenie informacji publicznej o statusie audytu tych postępowań. Prokurator Generalny Adam Bodnar ich przegląd i weryfikację zapowiedział na początku roku, a w ostatnich dniach dniach prokuratura przekazała nam zasadniczo ogólnikowe i lakoniczne informacje. Dopytujemy dalej.
W sytuacji analogicznej do naszej, w oczekiwaniu na sprawiedliwość i rozliczenie siepaczy poprzedniej władzy w prokuraturze i służbach, pozostaje wiele pokrzywdzonych osób. Ich przypadkom poświęciliśmy raport o politycznym nadużywaniu prokuratury w latach 2015-2023. To m.in. menedżerowie i przedsiębiorcy z drastycznymi historiami aresztów wydobywczych, tragedii rodzinnych i niszczących reputację pomówień (m.in. Piotr Osiecki, Przemysław Krych, Tomasz Misiak, Maciej Bodnar, Jacek Krawiec). Na tej liście znajdują się także aktywiści, dziennikarze, samorządowcy, ówcześnie opozycyjni politycy, byli szefowie służb specjalnych.
Maciej Wąsik jest jednym z symboli nadużyć władzy w ostatnich latach. Od kilku miesięcy Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi także śledztwo w sprawie domniemanego zlecenia przez niego nielegalnej inwigilacji, której miałem być poddany przez ABW w 2019 roku w jednym z hoteli państwowego Polskiego Holdingu Hotelowego.
Według relacji sygnalisty, jej celem było między innymi dostarczenie Wąsikowi obciążającego mnie materiału, który mógłby wykorzystać w toczącym się jeszcze wtedy procesie cywilnym z nami. Przeszukiwano mój pokój w poszukiwaniu butelek, pozostałości narkotyków, strzykawek i innych oznak potencjalnych słabości, które mogłyby zainteresować służby (i oczywiście widzów programów informacyjnych TVP). Rozważano nawet prowokację w celu wytworzenia kompromatu. Nie udało się. A przy okazji okazało się także, że nielegalnie podsłuchiwano liderów Koalicji Obywatelskiej i Swiatłanę Cichanouską.
Zamierzamy zainicjować postępowanie odszkodowawcze za nieuzasadnione, motywowane pozaprawnie wpisanie i utrzymywanie danych mojej żony na liście osób niepożądanych od 2018 roku. Działania podejmowane przeciwko nam służyły nie tylko zemście – miały wywołać także tzw. efekt mrożący: zastraszyć niepokornych; uciszyć krytyczne wobec władzy społeczeństwo obywatelskie. Choć nigdy się nie poddaliśmy, to odczuliśmy to także sami – przestraszeni bliscy, współpracownicy i darczyńcy stali się jednym z naszych codziennych problemów.
W tym kontekście doświadczyliśmy również prewencyjnego zamykania naszych kont przez banki i inne instytucje finansowe w kilku krajach, dla których staliśmy się klientami podwyższonego ryzyka. Fachowo określa się to mianem “wykluczenia finansowego”.
Twardą obronę naszych praw zapowiadaliśmy od początku i jesteśmy na tej drodze bezwzględnie konsekwentni. Na co liczyli ci, którym interes własnej partii pomylił się z racją stanu, a prokuratura i służby z darmową agencją ochroniarską?
Skasowanie Ludmiły z wykazu osób niepożądanych nie byłoby możliwe bez niezależnego – mimo wszystkich nacisków – sądownictwa. W 2017 roku, pisząc swój osławiony “manifest” występowałem w obronie niezależności sądów – być może powinienem odczuwać satysfakcję. To rozstrzygnięcie obrazuje jak kardynalnie ważna jest praworządność, lecz także, że pewna swoich racji, zdeterminowana i wytrwała jednostka może wygrać nawet z całą machiną państwa – pytanie jedynie jakim kosztem.
To dla nas gorzkie (i wciąż niepełne) zwycięstwo. Walka trwa.
Zobacz również:
- Apel o przegląd politycznie motywowanych postępowań prokuratorskich w latach 2015-2023 i rehabilitację pokrzywdzonych (12.02.2024)
- Parlament Mołdawii anulował raport szkalujący ODF (8.02.2023)
- NSA: Zakaz wjazdu Lyudmyly Kozlovskiej do Polski jest nieuzasadniony (9.12.2022)
- Kulisy działalności aktywistycznej Bartosza Kramka w Polsce (20.10.2021)
- Prezydent Lech Wałęsa apeluje o uwolnienie Bartosza Kramka (14.07.2021)
- Mołdawia zamyka polityczne śledztwo przeciw Lyudmyle Kozlovskiej (14.05.2020)
- Bartosz Kramek dla Gazety Wyborczej: PiS, Mołdawia – wspólna sprawa (29.04.2019)
- “Trzeba zatrzymać populistyczny marsz ku autorytaryzmowi”. Przemówienie Lyudmyly Kozlovskiej w Bundestagu (14.03.2018)
- Prezes Fundacji Otwarty Dialog znów na terenie Unii Europejskiej. W Bundestagu opowiedziała o Polsce (13.09.2018)
Czytaj o wygranych procesach sądowych:
- Wygrywamy kolejną sprawę o naruszenie dóbr osobistych. Wąsik prawomocnie skazany (23.02.2024)
- Porażka Witolda Waszczykowskiego. Sąd nakazał przeprosiny za naruszenie dóbr osobistych Fundacji (7.06.2024)
- Wygrywamy proces o naruszenie dóbr osobistych z Balli Marzec (26.01.2024)
- Sąd nakazuje zniesienie zakazu wjazdu Lyudmyly Kozlovskiej do Polski (25.01.2024)
- Brudziński oskarżał Fundację Otwarty Dialog o pranie brudnych pieniędzy. Przegrał sprawę w sądzie (3.08.2023)
- Przeprosiny w głównym wydaniu „Wiadomości” i 200 tys. zł zadośćuczynienia. Wygrywamy wielki proces z TVP (4.07.2023)
- Tomasz Sakiewicz musi ostatecznie przeprosić za okładkę „Gazety Polskiej”. Jest wyrok sądu II instancji (23.08.2022)
- Maciej Wąsik przegrał proces. Zarzucał ODF powiązania z Rosją, teraz musi przepraszać (5.08.2022)
- Przeprosiny Marcina Reya. Ugoda sądowa kończy proces (11.03.2023)
- Wygrywamy w sądzie z Dominikiem Tarczyńskim (15.08.2022)
- NSA: Zakaz wjazdu Lyudmyly Kozlovskiej do Polski jest nieuzasadniony (09.12.2022)
- 3:0 dla ODF. Kolejne zwycięstwo sądowe Fundacji z PiS (19.04.2021)
- Polskie Radio wykonuje zabezpieczenie sądu ws. dóbr osobistych ODF (6.05.2020)
- 20 pozwów przeciw PiS. Zabezpieczenie powództwa Fundacji Otwarty Dialog przeciw TVP (11.10.2019)