4 czerwca 2024 roku, podczas wiecu Platformy Obywatelskiej z okazji rocznicy wyborów 1989 r., Obywatele RP zorganizowali happening przeciwko kryzysowi humanitarnemu na granicy polsko-białoruskiej. Do protestu dołączyli aktywiści uliczni, przedstawiciele Homokomando i Fundacji Otwarty Dialog.
Na Krakowskim przedmieściu organizatorzy stanęli z transparentami „Na granicy giną ludzie. Polsko, bądź ludzka”, „Zatrzymać i rozliczyć zbrodnie na granicy polsko-białoruskiej”. Na ziemi położyli symboliczne koce termiczne i rozrzucili fragmenty odzieży, a obok nich przygotowane przez naszą fundacyjną koleżankę Natalię Melnychenko tabliczki z wymownymi hasłami: „Chciałam żyć, mam 16 lat, uciekłam z Syrii, umieram w Polsce”, „Mój kraj jest bombardowany, straciłem wszystkich, uciekłem z Gazy. Umieram w Polsce”, „Nasz dom spalono, jesteśmy z Somalii, umieramy w Polsce”, „Moje dzieci chcą pić, uciekliśmy z Afganistanu, zabili mi tam męża, umieramy w Polsce”.
W ten sposób organizatorzy chcieli wyrazić swój sprzeciw wobec militaryzacji granicy polsko-białoruskiej, wywózkom uchodźców i rozporządzeniu ws. strefy buforowej, które ma wejść w życie 13 czerwca. „Sprzeczne z prawem międzynarodowym wywózki nie powstrzymują migracji ani nie zwiększają bezpieczeństwa Polski. Ofiarami – nierzadko śmiertelnymi – są najsłabsi, najmniej zaradni lub najbardziej pechowi, a beneficjentami głównie przemytnicy” – oświadczyli aktywiści. „Upominamy się w szczególnym dniu 4 czerwca najbardziej właśnie o tych najsłabszych: kobiety, chorych, rodziny z małymi dziećmi, dzieci bez opieki, przebywające za płotem granicznym, ale ciągle na polskiej ziemi. Bez pomocy medycznej, jedzenia, często bez pitnej wody, bez nadziei”.
Do protestu dołączyli bębniarze oraz przechodnie z własnymi transparentami. Skandowano hasła „Strefa Tuska, strefa śmierci”, „To są ludzie, nie pociski” czy „Żaden człowiek nie jest nielegalny”, które było słychać aż pod oddaloną o 200 metrów sceną, z której przemawiali m.in. Donald Tusk, Rafał Trzaskowski i Lech Wałęsa. Premier podczas swojego wystąpienia odniósł się wreszcie do protestu aktywistów i tłumaczył, że musi pogodzić dwa sprzeczne interesy: ochronę granicy i bezpieczeństwa oraz zapewnienie praw osobom, które znalazły się po polskiej stronie. „Kiedy rozmawiam ze strażnikami granicznymi, policjantami, wiem, że presja migracyjna ze strony Rosji i Mińska jest poważna. Patrzę też na ludzi [aktywistów granicznych], którzy nie chcą tolerować ludzkiego cierpienia na polskiej ziemi. Czasami trudno pogodzić wartości takie jak bezpieczeństwo państwa i granicy, a jednocześnie wszyscy ci, którzy są tu z nami, byli przeciwko przemocy [wobec uchodźców]. Nasze serca są przepełnione miłością do wszystkich ludzi. Chcemy wysłać na granicę więcej ludzi, sprzętu i pieniędzy, żeby nieśli pomoc tym, którzy znaleźli się po naszej stronie granicy. [Funkcjonariusze i żołnierze] są tam po to, żeby bronić naszego bezpieczeństwa, bronić nas przed wojną hybrydową, przed dywersją. Ale jestem premierem też po to, żeby pogranicznicy znaleźli empatię w sercu, żeby krzywda kobiet i dzieci na granicy nie miały miejsca” – powiedział.
Czytaj również:
- Bartosz Kramek dla Gazety Wyborczej: Obalmy zasieki na granicy. Zaprotestujmy w duchu obywatelskiego nieposłuszeństwa (24.08.2021)