19 lutego w papierowym oraz elektronicznym wydaniu Gazety Wyborczej ukazał się obszerny artykuł o rodzinie Viktora Reki – ukraińskiego kompozytora i piosenkarza, postrzelonego w styczniu 2014 roku w oko podczas zamieszek na Majdanie, który przeszedł operację w Polsce. Fundacja Otwarty Dialog, która udzieliła wówczas pomocy rodzinie Reków, dziś znów stara się pomóc jej w wyjściu z patowej sytuacji związanej z legalizacją pobytu w Polsce.
Jak podkreśla dziennikarka Gazety Wyborczej, w lutym ubiegłego roku, kiedy Viktor Reka wraz z żoną Oksaną i córką Marusią wylądowali w Polsce, oraz gdy okazało się, że leczenie oka Viktora może potrwać latami, Fundacja, ubiegając się o kartę pobytu i pozwolenie na pracę, złożyła dokumenty do urzędu ds. cudzoziemców, by zatrudnić mężczyznę. Niestety, okazało się, że „polska biurokracja przypomina ukraińską”.
– Gdy pani Oksana do nas przyszła, okazało się, że ma ogromne problemy z legalizacją pobytu. Przez pierwszy rok przebywała w Polsce na podstawie wizy. Rok temu złożyła do wojewody mazowieckiego dokumenty na kartę pobytu. Do tej pory nie ma ostatecznej decyzji, dostawała same odmowy – opowiada Natalia Panchenko. – Po prostu nie ma dobrej woli ze strony urzędu.
Równocześnie Fundacja pomogła rodzinie Reków, zapewniając jej opiekę psychologa, znajdując szkołę dla Marusi oraz przekazując pieniądze. Jednak Natalia Panchenko przyznaje, że w kwestii legalizacji pobytu, w miarę napływu ludności ukraińskiej do Polski, problemy zaczynają się piętrzyć. – O status uchodźcy ubiegało się około 11 tysięcy Ukraińców, dostały go pojedyncze osoby. Nikt z Majdanu – zauważa Panchenko.
Źródło: wyborcza.pl