O przyczynach odwołania kolejnego procesu sądowego, obecności “tituszek” na sali rozpraw, stanie zdrowia aresztowanego dziennikarza oraz absurdach ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości opowiedzieli dla tygodnika Newsweek działacze Fundacji Otwarty Dialog. Do odeskiej kolonii karnej, gdzie od 4 lat przetrzymywany jest Aleksander Orlow, oraz do Primorskiego Sądu Rejonowego udała się Natalia Panchenko z ODF oraz posłowie Sejmu RP Małgorzata Gosiewska i Marcin Święcicki, by monitorować sprawę.
101. rozprawa w procesie Orlowa nie odbyła się z powodu… alarmu bombowego. – Ukraiński skorumpowany system sądownictwa po raz kolejny udowodnił, że potrafi wymyślać przeróżne preteksty, żeby posiedzenie się nie odbyło – skomentowała Panchenko. Wcześniej na sali pojawili się, przyprowadzeni przez milicję, mężczyźni o charakterystycznej powierzchowności. Panchenko nie ma wątpliwości, że to tzw. „tituszki”, którzy przyszli sabotować rozprawę „wroga ludu” czyli właśnie Orlowa, który swoją dziennikarską działalnością zalazł za skórę prominentnym politykom i biznesmenom z Odessy.
– Sądu de facto na Ukrainie nie ma – powiedziała Lyudmyla Kozlovska, prezes Fundacji Otwarty Dialog. „Właśnie ten sąd pod wieloma pretekstami ciągle odwołuje rozprawy, przeciąga proces i zmusza 60-letniego dziennikarza do życia w więziennej celi bez kontaktu z rodziną, bez dostępu do leków i odpowiedniej diety. A że nie chce płacić haraczu rządzącym w celach więźniom-weteranom, jest bity i poniżany” – pisze Newsweek.
Źródło: swiat.newsweek.pl