Artykuł dostępny dla abonentów – zamieszczony jedynie tymczasowo ze względu na wysokie zainteresowanie społeczne aktualnie toczącym się postępowaniem. Zapraszamy do prenumeraty Gazety Wyborczej.
19 osób przyjechało do Sądu Okręgowego w Lublinie, by wpłacić 300 tys. zł kaucji za Bartosza Kramka. — Jak wychodziłem z aresztu, funkcjonariusz straży więziennej życzył mi “powodzenia w walce z reżimem”.
— Dziękuję wszystkim, którzy poręczyli za mnie, słownie i majątkowo. Dziękuję i walczymy dalej. Rozumiem, że prokuratura poniosła porażkę, skoro wyszedłem. To były trudne trzy tygodnie. Spodziewałem się od kilku lat, że mogę być aresztowany, ale jak już się to dzieje, to jednak jest duże zaskoczenie. Teraz z wolnej stopy będę bronił dobrego imienia mojego i fundacji — powiedział Bartosz Kramek z fundacji Otwarty Dialog, wychodząc z aresztu w Lublinie 15 lipca, po godzinie 16. Pod bramą czekali na niego rodzice, przyjaciele i aktywiści. W sumie około 20 osób. — Jak wychodziłem z aresztu, funkcjonariusz straży więziennej życzył mi “powodzenia w walce z reżimem”. Takie gesty dodają siły.
Poprzedniego dnia 19 osób przyjechało do Sądu Okręgowego w Lublinie, by wpłacić 300 tys. zł kaucji za Bartosza Kramka. Wpłacono w sumie 300 tysięcy złotych, każdy tyle, ile mógł. Każdy przejechał setki kilometrów, żeby wpłacić osobiście, co było wymagane. Osoby, których ścieżki w innej sytuacji może nigdy nie przecięłyby się: były prezes dużej spółki, emerytka, schorowana matka niepełnosprawnego dziecka, diler dostawczaków…
Każda z 19 osób ma swój konkretny powód przyjazdu do Lublina.
Paweł Wrabec, właściciel firmy, członek Obywateli RP: — Bo uznałem, że to dobra inwestycja w przyszłość moich dzieci, które będą żyły w tym kraju. Na demonstracjach popularne są hasła: “Nigdy nie będziesz szła sama/szedł sam” i “Solidarność naszą bronią”. Dziś jest dzień sprawdzenia: czy idzie za tym czyn?
Izabela Witkowska, emerytowana polonistka i ekonomistka: — Bo sama byłam aresztowana, więc wiem, co to znaczy. W 1984 roku, za Solidarność Walczącą. Gdy mnie skuto, miałam trzymiesięcznego syna. Rozłączono mnie z nim, został z dziadkami. PRL-owska prokurator specjalnie wysłała mnie na drugi koniec Polski, pod niemiecką granicę, do więzienia, w którym przebywały osadzone z dziećmi. Żeby pokazać, co mi grozi, skoro odmawiam zeznań. Mogłam dostać osiem lat. W końcu objęła mnie amnestia z okazji 22 lipca i po trzech miesiącach wróciłam do dziecka. Bartka osobiście nie znam, ale nie podlegało dla mnie dyskusji, że wpłacę. Gdybym miała pełną kwotę na kaucję, dałabym.
Tomasz Sarosiek, lekarz, członek grupy Homokomando: — Bo cenię Bartka. Poznałem go 20 stycznia, tego feralnego dnia, gdy podczas demonstracji policja powaliła go twarzą na chodnik i jeszcze prysnęli mu gazem w twarz, a potem wywieźli go do aresztu na Wilczej. Ja wtedy też dostałem gazem. Zdążyłem wrócić do domu i wziąć prysznic, gdy przyjaciele zadzwonili, że jedziemy na Wilczą, na solidemo z Kramkiem. Wypuścili go o trzeciej w nocy. Od tamtej pory mamy kontakt. Bartek fotografował się z tęczą i kiedy tylko był w Polsce, brał udział w treningach sportowych Homokomanda, choć przecież sam jest hetero. Z jego inicjatywy powstał oddział Homokomanda w Brukseli. Są tam osoby, które wyrażają solidarność z osobami LGBT w Polsce.
Ana Ursachi, adwokatka, pochodzi z Mołdawii, pracuje w Brukseli, wpłaciła 155 tysięcy złotych: — Bo przyjechała tu nie tylko w swoim imieniu, ale w imieniu wielu Mołdawian, którym Otwarty Dialog udzielił realnej pomocy. Bartek Kramek i jego żona Ludmiła Kozłowska sprawili, że o torturowanych więźniach politycznych w Mołdawii w czasach dyktatury dowiedział się świat, czym uratowali życie konkretnym ludziom.
Faktury — jakieś. Wpłacał — gdzieś
Z postanowienia Sądu Rejonowego Lublin-Zachód o aresztowaniu: oskarżony podejrzany, że “w czasie od 10 sierpnia 2012 r. do 28 lutego 2016 r. (…) jako prezes zarządu i właściciel wszystkich udziałów spółki Silk Road Biuro Analiz i Informacji sp. z o.o. (…) w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (…), czyniąc sobie z popełnienia przestępstwa stałe źródło dochodu, w 59 fakturach VAT wystawionych na rzecz zagranicznych przedsiębiorców (…) wielokrotnie poświadczył nieprawdę co do świadczenia przez spółkę usług określanych jako «consultancy services», «IT services», «VOIP services» na łączną wartość nie mniejszą niż 5 379 274 zł, podczas gdy w rzeczywistości przedsiębiorca nie wykonywał usług na rzecz tych kontrahentów (…), po czym transferował te środki na rachunki bankowe innych podmiotów (…), w tym na rzecz Fundacji Otwarty Dialog”.
Mecenas Radosław Baszuk, jeden z trzech obrońców Bartosza Kramka: — W postanowieniu aresztowania nie podano numeru ani jednej konkretnej faktury, która miałaby być zakwestionowana. Odbieram to jako znaczące utrudnienie prawa do obrony, bo czy mamy domyślać się, o jakie faktury może chodzić? Nie podano też, gdzie mój klient miałby wpłacać uzyskane rzekomo z przestępstwa środki. “Na rachunki bankowe innych podmiotów, w tym na rzecz Fundacji Otwarty Dialog”. A jakie to są te inne podmioty? Pyta pani, dlaczego sprawa Bartosza Kramka przekazana została do prokuratury w Lublinie. Nie umiem odpowiedzieć. Może liczono, że jest tu ktoś, kto odpowiednio poprowadzi tę sprawę, po linii, jakiej oczekiwałby rząd? Mój klient twierdzi, że absolutnie wszystkie opłacone zlecenia konsultingowe zostały przez jego spółkę wykonane. Ale załóżmy na chwilę, że tak by nie było, że część pracy nie została wykonana. Pytanie brzmi: jaka szkoda dla polskiego państwa wynika z tego, że firma Kramka niesolidnie wywiązałaby się ze zobowiązań wobec innych zagranicznych firm? W dodatku nie podlega wątpliwości, że mój klient uczciwie odprowadził od wszystkich faktur podatki. Na czym polegałaby ta poważna szkoda dla Polski, że należało wobec mojego klienta zastosować areszt?
Dlaczego on? Dlaczego teraz?
Dlaczego akurat Bartosz Kramek został, jak nazywają to osoby, czekające na niego pod sądem, “pierwszym polskim więźniem politycznym”? I aresztowano go akurat teraz?
Kajetan Wróblewski, działacz społeczny zaangażowany w obronę Kramka: — My, czyli tak zwana opozycja uliczna, poznaliśmy nazwisko Bartka, gdy prawica wytoczyła na niego niebywale ciężkie działa w odpowiedzi na manifest, który napisał na Facebooku: “Niech państwo stanie. Wyłączmy rząd” w 2016 roku [w 2017 roku — red.]. Wcześniej Bartek był jedną z wielu osób regularnie pojawiających się na protestach w obronie sądów, wcale nie szeroko w środowisku rozpoznawalną. Młody chłopak, pochodzący z prowincji, bez rozległych znajomości w Warszawie. Szczerze mówiąc, prawdopodobnie pies z kulawą nogą by z naszej strony nie wczytał się w ten manifest, bo wszyscy demonstrowaliśmy, pisaliśmy hasła, posty i odezwy. I nagle Bartka zaatakowano na niewiarygodną skalę. Fundacja doliczyła się w sumie ponad 1,5 tysiąca artykułów w prawicowych mediach szkalujących Kramka i jego żonę Ludmiłę Kozłowską. Wcześniej małżeństwo kojarzone było głównie z działalnością prodemokratyczną w państwach postsowieckich: Ukraina, Mołdawia, Kazachstan.
Mecenas Maciej Lach, występuje w imieniu Bartosza Kramka i Ludmiły Kozłowskiej w 20 sprawach, cywilnych i karnych, gdzie oskarżają i pozywają oni prawicowych polityków i dziennikarzy za pomówienia i naruszenie dóbr osobistych. — Manifest Kramka na Facebooku, od niego zaczęła się nagonka. Co w tym manifeście tak rozsierdziło prawicę? Kramek nawołuje w nim do obywatelskiego nieposłuszeństwa w obronie demokracji w Polsce, jednak — podkreślmy! — żaden z proponowanych przez niego środków nie jest nowy. Idźmy po kolei. Kramek proponuje zaprzestanie płacenia podatków z hasłem “Na PiS nie daję”. Toż przecież wcześniej do niepłacenia podatków nawoływał ojciec Rydzyk, gdy w 2012 roku KRRiT odmówiła koncesji Telewizji Trwam.
Kramek proponuje tworzenie miasteczek namiotowych? Toż przecież za rządów PO takie miasteczka też powstawały.
Kramek proponuje demonstracje pod domami polityków? Toż przecież działacze PiS krzyczeli pod domem premiera Donalda Tuska, domagając się “prawdy o Smoleńsku”.
Pojawiający się w prawicowych ustach zarzut, że Kramek nawołuje do polskiego krwawego Majdanu, jest całkowicie nietrafiony, ponieważ kilkukrotnie podkreśla on w manifeście, że należy robić wszystko, by utrzymać pokojowy charakter protestów. Ciężko znaleźć odpowiedź, czym Kramek tak rozsierdził prawicę. A może chodzi o to, że to świetnie wykształcony człowiek ze świetnie wykształconą żoną. Znają języki, odnajdują się w instytucjach europejskich, są wysłuchiwani w Bundestagu czy Parlamencie Europejskim. Bartosz Kramek i Ludmiła Kozłowska kłują w oczy. Nie jest zresztą tajemnicą, że wśród polskich organizacji pozarządowych też potrafią wzbudzić zazdrość. Bo niby młodzi i “znikąd”, a wygrywają unijne granty i potrafią wykazać się bardzo konkretnymi, skutecznymi działaniami, w stylu korporacyjnym, co na polskim rynku NGO-sów ich wyróżnia.
Tak, służby już za PO
“Otwartym Dialogiem służby zajmowały się już za PO, więc może coś w tym jednak jest” — to opinia jak smród ciągnący się za fundacją.
Ludmiła Kozłowska: — Oczywiście, że nasz kontakt z ABW zaczął się jeszcze za PO. Ja go zainicjowałam. Wyjaśniam. W 2012 roku napisał do mnie pewien obywatel Kazachstanu z błaganiem o pomoc. Twierdził, że był torturowany. Jak zazwyczaj w takich przypadkach umówiłam się z nim na lotnisku w Warszawie. Już na pierwszy rzut oka zaskoczył mnie. Nie wyglądał na męczonego w więzieniu działacza. Pokazał mi listę kazachskich opozycjonistów i powiedział, że potrzebuje się z nimi skontaktować. Za pomoc zaoferował milion dolarów. Byłam przerażona. Wybiegłam z lotniska i poprosiłam męża, żeby natychmiast zgłosił to zdarzenie w ABW. Ze mną nikt by tam nie rozmawiał, bo nie jestem obywatelką Polski. Bartek to zrobił i to był nasz pierwszy kontakt z polskimi służbami.
Rok później, w 2014 roku, nasz fundacja szykowała dostawę kamizelek kuloodpornych dla ukraińskiego Majdanu. Byliśmy jedyną organizacją pozarządową na terenie Unii Europejskiej, która zorganizowała tego typu pomoc. ABW zatrzymała nasze kamizelki ze względów formalnych, ale państwo polskie nie było przeciwne takiej dostawie. Doradzono nam, jakich konkretnie formalności musimy dopełnić, i otrzymaliśmy od polskiego rządu licencję na obrót “bronią defensywną”. Sprzęt trafił do potrzebujących. Wtedy byliśmy świadomi, że służby prześwietlają nas na wszystkie strony. Nie było żadnych zastrzeżeń i przecież nie dostalibyśmy żadnej licencji, gdyby były wobec nas wątpliwości.
Dlaczego Bartosza Kramka aresztowano akurat teraz?
Mecenas Radosław Baszuk: — Aby utrudnić mu prowadzenie tamtych 20 spraw przeciw prawicowym politykom i dziennikarzom? Szczerze mówiąc, nie wierzę w taką wersję. W naszym kraju takie rzeczy nie dzieją się, mnóstwo postaci z pierwszych stron gazet wytacza albo ma wytaczane procesy o zniesławienie. Czy data aresztowania jest przypadkowa? Też wątpię.
Nie tylko mecenas Baszuk, ale żaden inny z zaangażowanych w sprawę prawników również nie powie pod nazwiskiem, skąd jego zdaniem wyniknęła taka data. Ewentualne wersje są niesprawdzalne.
Od dwóch prawników, anonimowo, słyszę natomiast taką poszlakę: — A pamięta pani te trzy Polki, które polskiemu rządowi udało się uratować z białoruskiego aresztu i sprowadzić bezpiecznie do kraju? Rząd wówczas wykazał się skutecznością, prawda? A pamięta pani, kto zrobił Polsce przysługę i wynegocjował u Łukaszenki wypuszczenie tych kobiet? To nazwisko pojawiało się w polskich mediach. Nursułtan Nazarbajew, dyktator Kazachstanu. Dlaczego Nursułtan Nazarbajew miałby chcieć nam pomóc? Bo bliskie są mu prawa człowieka? A może chciał coś w zamian. Pomoc w pozbyciu się z własnego podwórka Otwartego Dialogu, który w Mołdawii skutecznie przyczynił się do obalenia dyktatury, więc i dla niego stanowi realne zagrożenie.
Wersja Kramek za trzy Polki to nie tylko poszlaka polskich prawników. Kozłowska twierdzi, że zaufane źródło z kazachskiego ministerstwa potwierdziło Fundacji, że między służbami doszło do takiego dealu.
Mecenas Baszuk: — Po Bartosza Kramka przyszli o dziesiątej rano do hotelu, w którym zatrzymał się w Warszawie. Od czasu wydalenia z Polski Ludmiły Kozłowskiej małżeństwo mieszka w Brukseli, ale Kramek dużo czasu spędzał w Warszawie ze względu na te 20 procesów, które fundacja wytoczyła.
Przypomnijmy, w sierpniu 2018 roku Kozłowska dowiedziała się, że ma zakaz przebywania w strefie Schengen, ponieważ ABW uznało ją za “zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”. Później Belgia przyznała Kozłowskiej prawo pobytu, kwestionując zarzuty polskiej ABW. Mołdawska prokuratura, tuż po przywróceniu w tym kraju porządku demokratycznego w 2019 roku, wycofała swoje zarzuty wobec Kozłowskiej. Warszawski Wojewódzki Sąd Administracyjny 29 stycznia 2021 roku po raz kolejny uchylił decyzję o wydaleniu kobiety, uznając materiały ABW za “zbyt ogólnikowe”, i skierował rzecz do ponownego rozpatrzenia przez wojewodę oraz Urząd ds. Cudzoziemców, tam jednak sprawa wciąż trwa.
Mecenas Maciej Lach: — Kramek i Kozłowska konsekwentnie szli do przodu. Byli skuteczni nie tylko w obronie mołdawskich czy kazachskich opozycjonistów, nie tylko w pomaganiu Ukrainie. Wygrywali też z polskimi szykanami. Polska wydaliła Kozłowską z Schengen, a ona zaraz potem była przyjęta w Bundestagu i unijnych instytucjach. Dopiero teraz, aresztując Bartosza, osiągnięto to, że Kozłowska już nie śmieje się złu w twarz.
Sekstaśmy, Mosad, paszport, Soros i FSB
Lista zarzutów formułowanych wobec Otwartego Dialogu przez prawicowych polityków (m.in. Krystyna Pawłowicz, Witold Waszczykowski, Joachim Brudziński, Patryk Jaki) oraz prawicowe media (TVP, Polskie Radio, wPolityce, Sieci) jest naprawdę imponująca. Kramkowie mieli współpracować z wywiadem rosyjskim, Mosadem i Sorosem jednocześnie. Kozłowska miała posługiwać się rosyjskim paszportem i uprawiać seks przed kamerą z kazachskim oligarchą Muchtarem Abliazowem, albo z nim i jeszcze drugim mężczyzną. A cała ta działalność miała być sponsorowana przez mołdawskich i kazachskich oligarchów. Ważnym źródłem, na które powołują się prawicowe media jest artykuł brytyjskiego “The Sunday Times”. Redakcja dawno wycofała się z odpowiedzialności za tekst, przyznając, że został napisany przez luźno współpracujących z dziennikiem freelancerów, których rewelacje nie zostały przez redakcję zweryfikowane.
Mecenas Lach: — Mołdawska telewizja chwaliła się swego czasu, że wysoki funkcjonariusz mołdawskich służb Alexandru Balan przybył do Polski w celu przekazania polskim służbom dowodów na przestępczą działalność Otwartego Dialogu. Miał za tym stać Władimir Płachotniuk, twarz mołdawskiego reżimu.
Ana Ursachi: — Płachotniuk to gangster zajmujący się prostytucją i handlem bronią, który swego czasu po prostu kupił Demokratyczną Partię Mołdawii (tak, brzmi paradoksalnie) i został politykiem. Zanim zmienił się u nas system, Płachotniuk zdążył ukraść miliard dolarów z państwowego budżetu (15 procent mołdawskiego PKB!) i uciec na Cypr Północny. Czy to jest wiarygodne źródło dla polskich służb, dziennikarzy i mediów?
Zmasowany atak ma jednak poważny skutek: za Kramkami ciągnie się opinia “a może coś jednak jest na rzeczy”.
Mecenas Lach: — Nawet część liberalnych polskich mediów w sprawie Kramka “woli na wszelki wypadek być ostrożna”, czyli wybiera milczenie. Kto zadał sobie trud, żeby sprawdzić fakty? A kto nie będzie alarmował o aresztowaniu niewinnego człowieka “na wszelki wypadek”? Tymczasem reżimy się wspierają. Mołdawskie “dowody winy” chętnie potwierdzą służby kazachskie, albo kazachskie “dowody” potwierdzi FSB.
Ludmiła Kozłowska: — Po aresztowaniu męża kilka dni przepłakałam, ale zebrałam się i działam. Krok po kroku. Są tacy, co zarzucają mi korporacyjny chłód. Tak, potrafię poprawnie napisać maila, potrafię korzystać z komunikatorów i portali społecznościowych, mam kontakty w instytucja unijnych. Będę działać konsekwentnie do uwolnienia Bartka, a potem, żebyśmy mogli dalej działać zgodnie z celami naszej fundacji, uczestnicząc we wprowadzaniu demokratycznych standardów na terytorium postsowieckim.
Pod sądem drugi dzień stoją rodzice Bartka Kramka Maria i Henryk Kramkowie. Byli w środę, gdy wpłacano kaucję, są w czwartek, gdy trwa rozprawa aresztowa.
Maria Kramek: — Zawsze mówiłam: “Tak się narażasz”. Wolałabym, żeby syn miał spokojne życie. Ale zabronić mu nie mogę.
Henryk Kramek: — To dla nas ogromne wsparcie, że nie jesteśmy sami pod sądem. Jestem dumny, że syn ma tylu przyjaciół.
Ludmiła Kozłowska: — “To teraz jest już z innym?”. Bartek po prostu roześmiał się w słuchawkę, gdy zadzwonił do niego “dziennikarz” z Kazachstanu, chcąc uzyskać komentarz do kolejnej wersji sekstaśm, rzekomo z moim udziałem. Sam fakt istnienia takich sfabrykowanych nagrań nie jest dla nas problemem. Nie możemy się jednak niestety z tego śmiać. Doskonale wiemy, że na wschodzie sekstaśmy to wyraźny sygnał. Konkretne ostrzeżenie: twoje bezpieczeństwo jest zagrożone.
Czy w związku z tym myślimy, by rzucić całą tę działalność? Nie. U nas jest tak. Jak jedno mówi: “Może byśmy tak wzięli urlop?”, to drugie: “Tak, koniecznie. Tylko jeszcze ten raport skończę i te maile”.
Źródło: wyborcza.pl
Zdjęcie: Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta