Jeśli konflikt w Donbasie zostanie „zamrożony”, to tereny kontrolowane przez separatystów, pod względem gospodarczym mogą powtórzyć los Naddniestrza, Abchazji i Południowej Osetii. To obecność jedynie kilku dużych firm, które mogą prowadzić działalność gospodarczą za granicą tylko za pośrednictwem innego kraju. Opowiedział o tym na antenie programu „Narodowy Interes” na kanale BTB Viktor Mazyarchuk, ekspert Fundacji Otwarty Dialog.
„Żaden cywilizowany kraj nie uznał niepodległości Naddniestrza. W związku z tym w jego gospodarce jest obecnych tylko kilka dużych firm, które płacą podatki w Naddniestrzu, ponieważ mają tam swoje siedziby. Ale działalność eksportową mogą prowadzić wyłącznie poprzez Mołdowę i zgodnie z jej ustawodawstwem. Teoretycznie podobnej historii można oczekiwać w Donbasie. Jednak mam nadzieję, że do tego nie dojdzie”, — powiedział Mazyarchuk.
„Analogiczny przykład, to Abchazja i Południowa Osetia, których też nikt praktycznie nie uznał, za wyjątkiem Rosji, która jest winna powstania tam konfliktu. To quasi-państwa, które mają swój samorząd, parlament, szefów państw, ale całą działalność gospodarczą mogą prowadzić tylko za pośrednictwem Rosji. To jest jeszcze jedna możliwość rozwoju wydarzeń w Donbasie. Doniecka Republika Ludowa i Ługańska Republika Ludowa teoretycznie też mogą prowadzić działalność gospodarczą w całości za pośrednictwem Rosji. Teraz na okupowanym terytorium Donbasu dochodzi do grabieży. Według ostatnich danych Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, z zakładów należących do Rinata Akhmetova („Sverdlovantratsit”), terroryści zabrali 15 000 ton węgla. Przyjechali tam po prostu z bronią, odgrodzili teren opancerzonymi BTR-mi, i przy pomocy wózków widłowych i samochodów zaczęli wywozić węgiel ze składu. Od Sverdlova do granicy z Rosją jest około 20 kilometrów. Tam wywieźli węgiel i sprzedali za niezłe pieniądze, — podsumował Mazyarchuk.