27 stycznia 2012 r. na koncie grupy poświęconej tragicznym zdarzeniom w Zhanaozen odbyła się web konferencja Yeleny Kostyuchenko.
Mogą Państwo przejrzeć przebieg dyskusji w wersji oryginalnej pod adresem http://www.facebook.com/groups/zhanaozen/. Uwagi redaktora opatrzone są literami „P.R.” Imię i nazwisko Yeleny Kostyuchenko w tekście skrócone zostało do inicjałów E.K.
Yelena Kostyuchenko: Dzień dobry wszystkim) Przede wszystkim chcę powiedzieć, że bardzo się cieszę, że została założona ta grupa. Zdobywanie i rozpowszechnianie informacji o tym, co się stało i co nadal dzieje się w Zhanaozenie jest najważniejszą rzeczą, jaką można teraz robić. Dziękuję Wam, jesteście naprawdę wspaniali. A teraz odpowiedzi – według kolejności otrzymywania pytań.
Tory Beketuly Murat:
- Wymieniono nazwiska niektórych skorumpowanych urzędników zarówno spośród grona akimów (burmistrzów), jak i ze struktury KazMunayGaz. Następnego dnia zostały już uruchomione mechanizmy “lobbingu” z ich strony i Biuro Prokuratora Generalnego zaczyna stosować „odwet” [działania odwetowe.-P.R.]. A wszystko to dzieje się w świetle faktu, że ambasador Kazachstanu ujawnił ich nazwiska przed Kongresem USA. Czy mogłaby Pani przejąć kontrolę tok dochodzenia w sprawie przestępstw popełnionych przez tych skorumpowanych urzędników w swoje ręce jako jedna z przedstawicielek niezależnych mediów w Rosji, bo przecież w Kazachstanie, jak wiadomo, nie ma niezależnych mediów państwowych. Dziękuję.
- Czy rosyjskie media mogłyby zwrócić się do organów międzynarodowych w sprawie przeprowadzenia otwartych rozpraw przeciwko przedstawicielom różnych kazachskich mediów, którzy zostali aresztowani?
- Czy planuje Pani oraz inne rosyjskie media odwiedzić Zhanaozen po odwołaniu stanu wyjątkowego?
- Czy mogłaby Pani zaangażować w proces wokół Zhanaozenu swoich wpływowych, zagranicznych kolegów-dziennikarzy?
- Czy mogłaby Pani przeprowadzić niezależne śledztwo w sprawie tego, co robi obecnie Orak Sarbopeev, akim Zhanaozena, w Rosji? Kto go zaprosił?
E.K.: 1. Tak, staram się w miarę możliwości monitorować konsekwencje zhanaozenskiego ostrzelania cywili. Niestety, dopiero od niedawna zajmuję się Kazachstanem jako dziennikarka i słabo orientuję się w Waszych zasobach informacyjnych, tym bardziej, że część informacji i komentarze użytkowników są napisane po kazachsku. Byłabym bardzo wdzięczna, jeśliby Państwo „wrzucali” mi linki w prywatnych wiadomościach. W przypadku pilnych wiadomości (aresztowania, zgony, przełom w śledztwie w sprawie ostrzelania cywili) proszę dzwonić pod mój numer telefonu 79067219364.
W Kazachstanie jest biuro przedstawicielskie „Novoj Gazety”. Ale, moim zdaniem, działa ono słabo.
2. Rosyjskie media, niestety, nie mają specjalnych uprawnień w przypadku apelowania do urzędów państwowych. Ponadto, wypowiedzi indywidualnych osób są rozpatrywane bardziej uważnie. Ale wiem, że przed Nowym Rokiem przedstawiciele Human Rigts Watch odwiedzili Zhanaozen. Teraz przygotowują sprawozdanie z tego wyjazdu. Prawdopodobnie po opublikowaniu będzie on wysyłany do kazachstańskich organów państwowych i organizacji międzynarodowych w celu rozpatrzenia i wystosowania odpowiedzi, podobnie jak inne raporty HRW.
3. Ja bardzo chcę znów przyjechać do Zhanaozen. Będę się starać otrzymać delegację właśnie tam. Ale mam wątpliwości, czy wpuszczą mnie z powrotem do Kazachstanu.
4. Po opublikowaniu artykułu zwróciło się do mnie kilku zagranicznych dziennikarzy z prośbą o konsultacje. Udzieliłam im konsultacji. O ile wiem, niektórzy z nich zamierzają pojechać do Zhanaozen. Będę szczęśliwa, jeśli im się to uda.
5. Nie miałam wcześniej tych informacji o akimie. Postaram się czegoś dowiedzieć. Ale moje możliwości są ograniczone – nie znam nawet jego numeru telefonu komórkowego, znam tylko numer telefonu do pracy. Rosyjskie władze niechętnie komentują dla „Novej Gazety”.
Tolesh Orazaliev:
- Co sądzi Pani na temat tego, że Putin popiera Nazarbayeva w związku z negatywną reakcją Zachodu na wyniki wyborów parlamentarnych w Kazachstanie?
- Na kogo spośród kandydatów odda Pani swój głos w wyborach prezydenckich w Rosji?
- Od jak dawna w kręgu Pani zainteresowań znajduje się Kazachstan?
- Co by było, gdyby podobne ostrzelanie swoich obywateli miało miejsce w Rosji?
- Czy była Pani na Bolotnej?
- Czy będzie Pani relacjonować miting w Almaty w dniu 28.01.2012, zatrzymania, aresztowania opozycjonistów, dziennikarzy, działaczy społecznych?
E.K.: 1. To oczywiste. On nie może potępić ostrzelania protestujących, ponieważ obecnie w Rosji dochodzi do coraz bardziej masowych protestów i na razie nie wiadomo, jakie środki władze rosyjskie będą gotowe zastosować, aby zapobiec rewolucji. To samo z wyborami – wyniki naszych wyborów parlamentarnych zostały całkowicie sfałszowane, i dziwne byłoby w takiej sytuacji łajać sąsiadów, którzy zrobili to samo. Cóż, nie możemy zapominać również o interesów gospodarczych i przemyśle naftowym.
2. Jeszcze nie zdecydowałam. Wybierać, niestety, nie ma szczególnie spośród kogo. Ale każda z opcji jest lepsza niż Putin – żeby przerwać monopol władzy, urzędnicy nauczą się utrzymać stanowiska poprzez pozyskiwanie akceptacji narodu.
3. Mam koleżankę z Waszej republiki, tak więc pewnymi rzeczami interesuję się już od dawna. Jako dziennikarka, pracowałam nad tematami kazachstańskimi po raz pierwszy. I to była moja pierwsza podróż do republiki.
4. Myślałam o tym, kiedy byłam w Zhanaozenie. Jeśli by takie ostrzelanie cywili miało miejsce w Rosji, to powrót do pokojowej formy protestu byłby całkowicie niemożliwy. Nieuchronnie zaczęłyby się długotrwałe walki uliczne. I byłam absolutnie zaskoczona, kiedy usłyszałam, że w dniu 17 grudnia, dzień po ostrzelaniu cywili, ludzie wyszli na miting pokojowy(!). Świadczy to o bardzo wysokim poziomie samoświadomości i o sile ducha, u nas byłoby to niemożliwe.
5. Tak, jako dziennikarka. Jeśliby redakcja nie wysłała mnie tam, poszłabym jako uczestnik. U nas dosłownie cała redakcja chodzi na te mitingi – niektórzy służbowo, niektórzy prywatnie. Teraz dzieje się to, na co tak długo czekaliśmy – poważna skonsolidowana odpowiedź nagle utworzonego społeczeństwa obywatelskiego na przestępstwa i obojętność władz. Ponadto regularnie biorę udział w nielegalnych akcjach – w obronie wolności zgromadzeń (31) i orientacji LGBT. Jeśli idę na akcję jako uczestnik, to legitymację dziennikarską zostawiam w domu.
6. Nie, na jutrzejsze spotkanie nie mogę przyjść – jestem bardzo zajęta tematami rosyjskimi. Ponadto, nie lubię pracować na zorganizowanych imprezach – wiecach, konferencjach prasowych itp. Ale jeśli są masowe zatrzymania, oczywiście, napiszemy o tym na stronie internetowej lub taka informacja ukaże się w numerze drukowanym. I znowu – będę wdzięczna za wszelkie informacje.
Lyudmyla Kozlovska: Czy zgodziłaby się Pani wziąć udział w konferencji w Parlamencie Europejskim (Bruksela), przy naszym wsparciu, do przesłuchań na temat Zhanaozen?
EK: Tak, z wielką przyjemnością.
Ruslan Shaimardanov: Pani Yeleno, w Pani artykule wspomniana jest Korkelia, pielęgniarka. Jak rozumiem, ona jest z Zhanaozena. Według niej, 23 osoby zmarły na jej rękach, czy udało się Pani skontaktować z nią po napisaniu artykułów, i czy może ona teraz potwierdzić większą liczbę zabitych?
EK: Nie, Korkelia nie jest pielęgniarką – ona mieszka na wsi, wtedy była w odwiedzinach u swojej siostry. W dniu 16 grudnia odwoziła ona rannych i zabitych z placu do szpitala i została tam aż do rana, aby pomagać pielęgniarkom i obmywać ciała. Ona poświadcza o 64 ciałach o godz. 9 rano 17 grudnia. Kobieta, na rękach której umarły 23 osoby (22 w dniu 16.12 i 1 w dniu 17.12) to chirurg-reanimatolog ze szpitala, reanimacja, i ci ludzie umarli bezpośrednio w trakcie lub po zabiegu. Teraz nie ma możliwości skontaktowania się z chirurgiem – nie mam jej numeru telefonu, można się skontaktować tylko poprzez osobistą wizytę u niej. Do Korkelii nie udaje się dodzwonić, ale pracownica HRW rozmawiała z jej siostrą. Jej siostrę wezwano do prokuratury, teraz ona bardzo się boi i prosi, aby nie rozmawiać z nikim z rodziny, w tym z Korkelią. W oficjalnym śledztwie nie ma potwierdzeń, to Pan na pewno wie. Organizacja HRW sprawdzała dokumentację szpitalną. Na razie jeszcze nie mogę ujawniać wyników – szczegóły będą w raporcie.
Aby ustalić dokładną liczbę ofiar, trzeba szukać dojść i pracować z lekarzami, młodszym personelem szpitala i pracownikami kostnicy, z pracownikami USC (akty zgonu), znaleźć i sfotografować świeże groby na cmentarzu, pojeździć po wioskach (według relacji naocznych świadków, jeżeli w demonstracji wzięli udział krewni zamordowanych, często zawozili oni ciało od razu do domu), i, oczywiście, szukać kontaktów z krewnymi.
Galim Akulbekov: Czy Putin wie, że w parlamencie Kazachstanu nie ma opozycji?
E. K.: Jestem pewna, że Putin jest dobrze poinformowany o Waszej polityce wewnętrznej. A na tym, że w parlamencie nie ma opozycji, on tylko zyskuje. Tak jak wcześniej, jest tylko jedna osoba, z którą musi się dogadywać, a przecież tak jest o wiele łatwiej.
Roman Achmedov: Czy w Rosji omawiają tragedię w Zhanaozen? W telewizji, w prasie czy na ulicy, wśród znajomych i przyjaciół? Czy Rosja w większości jest świadoma tego, co się stało? Jak Rosjanie oceniają te wydarzenia?
Galim Akulbekov: Czy Putin wie, że w parlamencie Kazachstanu nie ma opozycji?
E.K.: Było to dość szeroko omawiane w gazetach, w materiałach filmowych, na topie blogosfery. Co do telewizji, nie wiem – nie mam telewizora. Czy w Rosji wiedzą? Wiedzą, ale ogólnie jest takie podejście „skoro to nie u nas się dzieje, to po co o tym mówić”. Sądząc po komentarzach, są ludzie, którzy pochwalają to ostrzelanie. Ten temat jest na topie u rosyjskich lewicowców, ale za to bardzo aktywnie – w Moskwie było kilka akcji poparcia, pojawiają się artykuły, jest to przedmiotem dyskusji. Ale lewicowcy są, w zasadzie, internacjonalistami, więc nie ma w tym nic dziwnego.
Mukhtar Zhumabek: Jak Pani osobiście ocenia sytuację w regionie Mangistau?
E.K.: Wiem, że od 2005 roku, kiedy zniesiono zasadę Komisji Trójstronnej, trwają tam dość poważne protesty pracownicze. Ponadto jest jeszcze Zhanaozen, Karazhanbas, Kalamkas, Zhetybai, Novyye Buzachi. Lokalne organy ścigania obchodzą się bardzo okrutnie z działaczami związkowymi – są aresztowania, wysokie kary pozbawienia wolności, pobicia. Kilka osób zostało zabitych, na kilku innych były zorganizowane zamachy. Firmy naftowe, działające w regionie, nie wahają się wynajmować bandytów do rozproszenia i zastraszenia ludzi. Wywierają presję na rodziny. Jednocześnie jest bardzo duża solidarność wśród robotników – często pracownicy z jednego złoża rozpoczynają strajk poparcia dla pracowników innego złoża. Standard życia, zwłaszcza w małych miastach i miasteczkach, jest bardzo niski, ludzie żyją dosłownie w ubóstwie, ceny są bardzo wygórowane – dlatego większość ludzi ma kredyty i jest to doskonałe narzędzie do szantażu ze strony pracodawców, którzy chętnie je wykorzystują. Jednocześnie w obwodzie jest bardzo wysoki poziom lokalnego nacjonalizmu, który jest bardzo niebezpieczny. Dlatego też, tak na marginesie, wszyscy nie-rdzenni mieszkańcy, szczególnie ci z republik kaukaskich, popierają Nazarbayeva – oni widzą w jego władzy gwarancję swojego fizycznego bezpieczeństwa.
Chciałabym powiedzieć trochę więcej o nastrojach w Zhanaozen, jakie panują teraz, według relacji pracowników HRW. Pierwszy szok i potrzeba opowiedzenia o tym i bycia wysłuchanym już minęły, Zhanaozen ucicha. Rannych, krewnych zabitych i zatrzymanych prokuratura masowo wzywa na przesłuchania. Przed przesłuchaniem te osoby muszą podpisać zobowiązanie do zachowania poufności i zostają pouczone, że za jakiekolwiek rozmowy z dziennikarzami zostanie przeciwko nim wszczęta sprawa karna. Ponadto, krewnym rannych i zabitych obiecano odszkodowania, dość duże jak na lokalne standardy. Ludzie mają nadzieję, że je dostaną.
Tak więc teraz pracować będzie trudno. Ale trzeba, koniecznie.
Roman Achmedov: 1. Co, Pani zdaniem, powinno zrobić społeczeństwo Kazachstanu, aby ustalić prawdziwy obraz tego, co się działo? Czy są to rozmowy ze świadkami, połączenie wszystkich dostępnych materiałów filmowych, odwiedzanie siedzib jednostek specjalnych, szpitali, kostnic, zarówno w Zhanaozen, jak i w Aktau, udokumentowane rozmowy z pracownikami tych instytucji, indywidualna praca z każdym funkcjonariuszem policji, który brał udział w konflikcie, przejrzystość w sprawach toczących się przeciwko podejrzanym i aresztowanym, dostępność tych spraw dla publiczności, aby odpowiedzieć na dwa pytania: ile osób rzeczywiście zginęło, oraz czy były stosowane tortury wobec osób zatrzymanych?
2. Czy są jakieś przesłanki do tego, aby traktować wydarzenia w Zhanaozenie jako katastrofę humanitarną, z dalszym zaangażowaniem odpowiednich instytucji i organizacji międzynarodowych?
3. W Zhanaozen spotykała się Pani ze zwykłymi ludźmi. Kogo oni winią za to, co się stało?
E.K.: 1. Oprócz tego, co Pan wymienił – prace w aułach pod Zhanaozenem, wyszukiwanie i praca z rodzinami i rannymi, pomoc prawna, praca na cmentarzach (oglądanie świeżych grobów), w urzędach stanu cywilnego, poszukiwanie i gromadzenie fotografii i materiałów wideo, dokumentujących to, co się stało (przede wszystkim telefony komórkowe), negocjacje z międzynarodowymi organizacjami praw człowieka w celu powołania międzynarodowej komisji, potrzebna jest strona internetowa, gdzie to wszystko będzie zamieszczane i archiwizowane, a także szerokie kontakty z mediami.
3. Wszyscy, z którymi rozmawiałam w Zhanaozenie, za wyjątkiem urzędników i policjantów, obwiniają władze – przede wszystkim akima i policjantów.
Główne pretensje do akima są o to, że nie zapobiegł temu, co wydarzyło się na placu, chociaż mógł – protestujący pracownicy naftowi niejednokrotnie, nawet tuż przed wydarzeniami ostrzegali go, jakie nastroje panują wśród młodzieży. Wielu nazywa stawianie jurt, sceny, itp. prowokacją. Akim sam, nawiasem mówiąc, otwarcie przyznaje, że na jego polecenie włączyli głośną muzykę, żeby zagłuszyć krzyki tłumu (to wywołało dalszy łańcuch zdarzeń). No i to, że przez 7 miesięcy nie zrobił nic, aby rozwiązać spór pracowniczy drogą pokojową.
W mieście powstała tzw. lista egzekucyjna, na którą wpisano również nazwiska policjantów, przeciwko którym istnieją udokumentowane dowody na to, że strzelali do tłumu, oraz nazwisko dyrektorki Miejskiego Wydziału Edukacji, która zorganizowała przemarsz dzieci na plac. Wszyscy czekają, aż wyjadą jednostki specjalne policji, i wtedy faktycznie mogą rozpocząć się akcje odwetowe. To, oczywiście, jest straszne. Antinazarbaevskie uczucia są silne, oczywiście, po jego wypowiedziach w telewizji na temat wydarzeń w Zhanaozen. A dodatkowo ludzie są obrażeni na mieszkańców innych regionów, którzy popierają działania władz. Niektórzy mieszkańcy Zhanaozen, w tym również ci, którzy nie brali udziału w proteście, żałują, że osoby, które zebrały się na placu nie mieli broni i że młodzi ludzie nie wpadli na pomysł w pierwszych godzinach wydarzeń, żeby siłą przejąć Miejski Wydział Spraw Wewnętrznych i zaopatrzyć się w broń (w policji, nota bene, ta opcja była brana pod uwagę i przygotowywali się do obrony).
Bazyr Mussirov: Jakie jest, Pani zdaniem, prawdopodobieństwo. że krewni ofiar będą się mścić za jakiś czas?
I kiedy, według Pani, będzie wiadomo, jaka była rzeczywista liczba zabitych?
E.K.: Na pytanie o zemstę odpowiedziałam wyżej. Raczej nie będą to rodziny ofiar, raczej miejscowi mieszkańcy. Lista egzekucyjna jest już sporządzona.
Na oficjalne śledztwo jest mało nadziei. Nad ustaleniem dokładnej liczby zabitych mogą pracować teraz działacze społeczni i kazachstańscy obrońcy praw człowieka. Sposoby omawialiśmy wyżej. Będzie wspaniale, jeżeli zostanie utworzona międzynarodowa komisja śledcza. Ale Parlament musi wydać jej pozwolenie na pracę, inaczej jej działalność będzie nielegalna.
Alga DVK: Pani Yeleno, na pewno Pani już wie o sprawach karnych, które wszczęto przeciwko działaczom „Frontu Ludowego”. Trzy osoby zostały już zatrzymane (Aizhan Amirova, Vladimir Kozlov, Serik Sapargali), dwóch wypuszczono pod warunkiem podpisania zobowiązania do nieopuszczania miasta (Bolat Atabaev, Zhanbolat Mamay), chociaż wszyscy oni jeździli tam tylko w celu udzielenia pomocy prawnej i wsparcia informacyjnego. Czy sądzi Pani, że mogli oni podżegać do waśni społecznych, bo są teraz o to oskarżani przez służby specjalne Kazachstanu?
E.K.: Potrzebne są dane kontaktowe Atabaeva i Mamaya, dane kontaktowe rodzin zatrzymanych i „Frontu Ludowego”. Będziemy pisać.
Seril Turnus: A dlaczego oficjalni urzędnicy Federacji Rosyjskiej milczą? Milcząca zgoda to przecież też przestępstwo. Czy może jest to związane z tym, że wśród zabitych nie ma Rosjan? Na zasadzie: mniej Kazachów, to więcej Rosjan?
E.K.: Dla naszych władz być przestępcą to nic strasznego. Nie mają w tym korzyści, żeby mówić, są zorientowani na sytuację w Rosji. U nas też trwają protesty, które nie wiadomo czym się skończą.
W obronie Rosjan nasze władze występują dopiero wtedy, kiedy mają w tym jakąś korzyść geopolityczną, tak jak np. w Południowej Osetii i Abchazji. W pozostałych przypadkach sytuacja Rosjan zarówno w Rosji, jak i za granicą mało ich obchodzi. Tak więc nie jest to kryterium.
Konstantin Aleksandrov: Obecnie w Almaty aresztowano kilku wybitnych kazachstańskich opozycjonistów, wśród których jest lider Partii Ludowej „Alga!” Vladimir Kozlov i redaktor tygodnika „Vzglyad” Igor Vinyavskiy.
Według zgodnej opinii obrońców praw człowieka, kolegów, znajomych i czytelników, przedstawione im zarzuty są, przepraszam za wyrażenie, wyssane z palca: podżeganie do nienawiści społecznej i podżeganie do obalenia rządu przy użyciu mediów. Jest oczywiste, że władza mści się nie tylko za krytykę i rozpowszechnienie informacji o wydarzeniach zhanaozeńskich przez tych odważnych ludzi, ale prawie chce obarczyć ich winą za organizację zamieszek. Dzisiaj gazeta „Golos Republiki” opublikowała również informacje podane przez anonimowe źródło, że dalsze represje mogą być przeprowadzone w ich redakcji.
1. Jednak pytanie nie dotyczy Kazachstanu, tylko Rosji: czy nie uważa Pani, że wszystkie aresztowania i prześladowania opozycjonistów – polityków i dziennikarzy – to przyszłe działania władzy rosyjskiej, po ponownym wybraniu Vladimira Putina (mało kto ma wątpliwości, że zostanie on ponownie wybrany)?
2. Sądząc po doniesieniach prasowych, komentarzach na blogach i forach, stosunek Rosjan do Kazachstanu i problemów kazachstańskich jest dość ograniczony, powierzchowny, a często również nieżyczliwy. (Izraelem i Niemcami się bardziej interesują, niż najbliższymi sąsiadami). Jak Pani myśli, czym to jest spowodowane?
E.K.: Potrzebne są dane kontaktowe krewnych i członków partii Kozlova, krewnych i współpracowników Vinyavskiego, gazety „Golos Republiki”. Pomogą Państwo? Jeżeli chodzi o Rosję – tak, zauważam, że wiele wydarzeń ma u was miejsce wcześniej, niż u nas. Prawdopodobnie. A co do jego ponownego wybrania, postaramy się do tego nie dopuścić. Mamy szanse.
2. Tłumaczę to wzrostem nastrojów nacjonalistycznych w Rosji. Kazachstan często jest postrzegany jako źródło imigrantów, i po prostu dlatego nie chcą bardziej szczegółowo analizować tych kwestii. Ale nie powiedziałabym, że tę opinię podziela większość Rosjan. Po prostu nacjonaliści są bardzo aktywni w Internecie, i, co za tym idzie, są bardziej zauważalni.
Lyudmyla Kozlovska (zwraca się do E.K.): Możemy Pani przesłać wszystkie dane kontaktowe krewnych i bliskich osób Igora Vinyavskiego, Vladimira Kozlova i Serika Sapargali. Oni również nagłaśniali temat Zhanaozenu, stale pracowali z nami na arenie międzynarodowej.
Tore Beketuly Murat: Obecnie wszystko wskazuje na to, że władze w RK liczą się tylko ze społecznością międzynarodową, ale na pewno nie z własnym narodem. I do tego nauczyli się już lawirować między głównymi państwami: jeżeli są problemy z USA, biegną do Federacji Rosyjskiej albo odwrotnie z pewnymi wariacjami, łącznie z wciągnięciem do tej grupy Chin. Jakie są akceptowane kanały, żeby dotrzeć do organizacji międzynarodowych? Bo kiedy tylko Kazachowie się skarżą – to jest jedna sprawa. Ale kiedy cała brać dziennikarska z całego świata, to już jest całkiem inna sprawa. To jest pytanie do zagranicznych uczestników konferencji.
E.K.: Najbardziej efektywne działanie to oczywiście dotarcie kazachstańskich organizacji obrony praw człowieka do ich międzynarodowych kolegów po fachu.
Takie kontakty zostały już przetestowane i okazały się skuteczne. Dziennikarze z reguły sami biorą komentarze od międzynarodowych organizacji obrony praw człowieka. Czasem angażują nas jako ekspertów, i my z przyjemnością występujemy w tym charakterze. Pisanie pism przez redakcję do międzynarodowych organizacji obrony praw człowieka najczęściej jest bezsensowne – my nie jesteśmy ofiarami, po prostu posiadamy pewne informacje, a nasze artykuły tak czy inaczej są czytane. Ogromna nadzieja jest teraz w HRW, oni, zresztą, przyjmują i opracowują każdą informację, tak więc proszę się również z nimi kontaktować. Zgadzam się, że na Nazarbayeva może mieć wpływ tylko skonsolidowane stanowisko międzynarodowe, a to trzeba wypracować. Ale teraz samo śledztwo jest najważniejszą kwestią, jaka może być.
Lyudmyla Kozlovska: Pani Yeleno, BARDZO PANI DZIĘKUJEMY! Będziemy nadal śledzić Pani Publikacje i tłumaczyć je na języki obce.