Od czasu PZPR nie było w Polsce drugiej tak znienawidzonej, a zarazem tak obciachowej partii jak PiS. Tłumy młodych demonstrantów coraz częściej podnoszą kwestię wątpliwej poczytalności jej prezesa.
Na jednej z manifestacji w obronie szykanowanych przez władze sędziów w grudniu 2019 roku Władysław Frasyniuk sparafrazował własne zawołanie z czasów pobytu w komunistycznym więzieniu. Bohater opozycji demokratycznej w PRL, uzasadniając potrzebę radykalizacji postaw w oporze przeciw PiS, posłużył się hasłem: “PiS je…ć i się nie bać”.
Słowa te – w latach 80. kierowane pod adresem “komuny” – wywołały oburzenie po stronie PiS i niejaką konsternację w kręgach opozycyjnych. Zaprotestował m.in. RPO Adam Bodnar, który apelował o powściągliwość, unikanie wyrażania wrogości i eskalacji nastrojów społecznych. Jednak uczestnicy protestów w ostatnich dniach gremialnie przyznali rację Frasyniukowi. Przyjrzyjmy się dlaczego.
Demonstrująca młodzież nie jest grzeczna
To nie jest już tylko protest kobiet – dominują młodzi, a obok postulatów liberalizacji prawa do aborcji (na wzór innych krajów europejskich) równie ważnym żądaniem jest – ujmując to dyplomatycznie – dymisja rządu. Mówiąc językiem ulicy (i internetu): ***** ***. Oczekuje się, że – jak poetycko ujęła to jedna z uczestniczek środowych blokad na tyłach Sejmu – w wyniku zastosowania tej taktyki będą oni “czmychać chyżo”.
Masowy udział młodych – studentów i licealistów – w ulicznych demonstracjach jest ewenementem. Dotąd – wyjąwszy głośne kilkukrotne strajki kobiet – w protestach antyrządowych przeciw PiS dominowało starsze pokolenie. Teraz sytuacja jest odwrotna. Wraz z młodością na protestach pojawiła się nowa energia, akcje przestały być grzeczne, stały się bardziej kreatywne, spontaniczne i nieprzewidywalne, a postulaty – radykalne i znacznie bardziej wyraziste w formie. Weterani KOD-u czy Obywateli RP niejednokrotnie dyskretnie wspierają młodych: dostarczają sprzęt, pomagają organizować blokady, rozmawiają z policją. Nie ma jednak wątpliwości, że to kobiety i młodzież sprawują dziś rząd dusz – starsi pełnią wobec nich swoistą funkcję usługową. I z ulgą przekazują pałeczkę w pokoleniowej sztafecie. Tak, na manifestacjach mogłoby być więcej
“dziadków”, ale akurat ich w pełni usprawiedliwia COVID. Urocza jest przy tym stała obecności grupy “Polskich Babć” z tęczowymi parasolkami.
Obok PiS-u wrogiem publicznym ulicy są fundamentaliści z Konfederacji często wymieniani z partią rządzącą na jednym wdechu. To cieszy. „***** PiS i Konfederację!” – należy do powszechnych i wzbudzających ogólny entuzjazm zawołań. Poczesne miejsce ma także Kaja Godek, a cichym bohaterem plakatów i transparentów jest… kot Jarka. Można z przekąsem zauważyć, że gdyby nie on, Kaczyński ostatecznie pożegnałby się z ludzką twarzą.
Klęska PiS klęską Kościoła
Może to zwiastować rychłe odrodzenie lewicy – bez jakichkolwiek obciążeń historycznych, aferalnych, personalnych, bez kompleksów i kunktatorstwa. To także wielka klęska i lekcja dla Kościoła: młodzi interesują się religią i duchowością, lubią papieża Franciszka, ale nienawidzą ostentacyjnego materializmu, hipokryzji, nietolerancji i obsesyjnego zainteresowania sprawami łóżkowymi Polek i Polaków, które uosabiają dziś Rydzyk, Jędraszewski, Głódź, Dziwisz czy nieświętej pamięci prałat Jankowski. Zachodzi dziś także finalna dekonstrukcja mitu JPII, którego poglądy są już uznawane za ultrakonserwatywne. Obciążają go także ukrywane skandale pedofilskie i małość najbliższych współpracowników.
* *** jest wszechobec ne i wyparło z miejskich elewacji tematykę kibicowską. Od czasu PZPR nie było w Polsce tak znienawidzonej, a zarazem tak obciachowej partii politycznej. W warstwie symbolicznej i społecznej to wielka i niespodziewana porażka PiS. To się już od nich nie odklei. Kodowskie “obronimy demokrację” częstokroć wzbudzało kpiny lub obojętność – ale nad hasłem obecnego zrywu nie da się przejść bez emocji. A z czasem nie zacząć go nucić jako codziennej przyśpiewki.
PiS obrywa przy tym nie tylko za swoją wsteczną ideologię, przewiny i patologie władzy – bunt młodych ma silny rys antysystemowy i wynika ogółem z rozczarowania parszywą dla nich rzeczywistością. Paradoksalnie, ostatnie zwycięstwo wyborcze Dudy utrwalające władzę “Kaczelnika” może stanowić zarzewie ich upadku: koncentracja władzy to również koncentracja odpowiedzialności – za wszystko. Przyspieszonej werykacji ulegają dziś symetrystyczne rozterki. Społeczny gniew, tak z powodu aborcji, pandemicznych restrykcji, jak i związanego z nimi kryzysu, ma bardzo jednoznacznych adresatów.
Jarek chce decydować o naszych macicach
W szczególny i poniekąd nowy sposób dotyczy to Kaczyńskiego: obwołany “Jarkiem” stał się ikonicznym antybohaterem demonstracji i obiektem niewybrednych żartów, budząc tyleż złość, co politowanie. Jeśli coś powoduje dziś niejakie zdziwienie protestujących, to fakt jego totalnego odklejenia od rzeczywistości. Drażni charakterystyczna “nieżyciowość” i specyficzne wyobcowanie Kaczyńskiego, jego chore rojenia o doznanych zniewagach i pogarda dla ludzi połączona z uzurpowaniem sobie prawa do decydowania o ich życiu, macicach i patriotyzmie.
Jarek nie jest już szeregowym posłem, owianym aurą pewnej zagadkowości pozostającym nieco w cieniu szefem szefów z Żoliborza: jako główny sprawca nieszczęść tej krainy został obsadzony w roli naczelnego antagonisty zbiorowej wyobraźni. Stał się również zagonionym do kąta tchórzem, który chowa się za plecami własnych posłanek, zaciągiem prywatnych ochroniarzy, policjantów i strażników marszałkowskich.
Nikt nie ma specjalnie gorących pretensji do magistry Przyłębskiej: jest tylko jedną z wielu jego marionetek o nienachalnym intelekcie i odgrywa przypisaną jej rolę. Za to jej nominacja jako “towarzyskiego odkrycia” włodarza PiS nie pozwala negować jego osobistej i bezpośredniej odpowiedzialności za jej poczynania. Protestujący poniekąd przyznają rację szefowi KRRiT, który upominał TVN za posługiwanie się określeniem “Trybunał Przyłębskiej” – dla nich to jest po prostu “Trybunał Kaczyńskiego”.
W ulicznym sentymencie na specjalne miejsce zasłużył sobie za to natomiast bardziej podmiotowy „Zbyszek” Ziobro i jego główny rywal w konkurencji o pozycję partyjnego delfina, tytułowany obelżywie: “Morawiecki ch*j zdradziecki”.
W niesamowity sposób dzisiejszy społeczny „wkurw” współistnieje ze swego rodzaju pozytywnym zakręceniem i poczuciem humoru. Przejawem tego “radosnego gniewu” są uliczne dyskoteki, czyli kilkutysięczne imprezy taneczne do popowych melodii z refrenem ***** ***, jakie młodzież urządziła ostatnio m.in. na Nowogrodzkiej i pod żoliborskim domem Kaczyńskiego. Ta energia łączy się przy tym z determinacją i zaciętością. Jedna z uczestniczek wielogodzinnej przysejmowej blokady na Myśliwieckiej, sprzeciwiając się jej zwinięciu w środku nocy, oświadczyła, że jest gotowa leżeć na zimnej ulicy do skutku.
LGBT – sojusznik demonstrujących kobiet
Radykalizm ulicznych form ekspresji może szokować niektórych (co zresztą przez młodych odbierane jest z politowaniem), ale stanowi odzwierciedlenie głębokich emocji: jest funkcją rachunku krzywd społeczności systemowo gnębionych. Dlatego z irytacją spotykają się wszelkie próby symetryzowania i zrównywania ulicznego “wandalizmu” z wieloletnią krzywdą dyskryminacji, paternalizmu, hejtu, kultury gwałtu i innego rodzaju przemocy, obojętności i flirtu państwa z nacjonalistycznymi bojówkami. Bo za tymi abstrakcyjnymi dla wielu życiowo uprzywilejowanych pojęciami kryją się jednostkowe cierpienia, upokorzenia i dramaty.
Na jednym z bardziej kameralnych, bo kilkutysięcznym proteście pod Sejmem szokujące wrażenie wywierały relacje żyjących w permanentnym strachu młodych kobiet, osób nieheteronormatywnych i członków kolektywów anarchistycznych. Przełamując wstyd i występując często po raz pierwszy
publicznie, odpowiadali oni na pytanie o to, co chcieliby dodać do listy postulatów Strajku Kobiet. Jedna z wypowiadających się osób łamiącym się, lecz gniewnym głosem wykrzyczała, że chciałaby móc bezpiecznie wracać sama do domu – bez konieczności proszenia o pomoc koleżanek.
Te osoby nie mogą liczyć na pomoc policji i – szerzej – państwa, lecz bywają ofiarami ich przemocy. Czara ich goryczy zaczęła się przelewać już wcześniej: wraz z tworzeniem “stref wolnych od LGBT” i uznaniem ich za “nie ludzi, lecz “ideologię”. Dlatego dziś środowiska LGBT+ są jednymi z najbliższych sojuszników kobiet: łączy je wspólny przeciwnik i wzajemna empatia wynikająca ze wspólnoty złych doświadczeń.
Opozycja demokratyczna – postrzegana jako kunktatorska, nijaka i nieudolna – nie cieszy się szacunkiem, budzi obojętność lub irytację i w odbiorze aktywistek ruchów kobiecych i młodzieży została zasadniczo spisana na straty. Wyjątkami są nieliczni pojedynczy parlamentarzyści, do których można zaliczyć Klaudię Jachirę, Michała Szczerbę i nowe posłanki Zielonych i Lewicy.
PiS sobie nagrabił
Reasumując językiem ulicy: PiS grabił sobie tak długo, aż przegiął pałę. Partia rządząca – wraz ze swoją kościelną bazą ideologiczną – stała się ucieleśnieniem większości patologii występujących w życiu publicznym i społecznym. Czułym punktem władzy jest dziś kwestia coraz bardziej wątpliwej poczytalności Kaczyńskiego, który słusznie znajduje się na celowniku protestujących.
Jak już wspomniałem, przeciwnikiem ulicy została także Konfederacja. Całkiem
prawdopodobny upadek PiS-u może spowodować, że to ta siła stanie się głównym rozgrywającym na prawicy (nie wiemy jeszcze, jak w nowej konstelacji odnajdzie się pokrewny im ideowo Ziobro i jego klika). Trudno jednak nie odnotować z satysfakcją dysproporcji: w „obronie kościołów” na ulice wyszły garstki narodowców, a w obronie kobiet demonstrują wielusettysięczne tłumy, w których są też wspierające obecnie kobiety środowiska kibicowskie.
Wychodzący dziś na ulice młodzi kształtują swoją polityczną podmiotowość, uzyskują poczucie sprawczości i zapewne biorą udział w formatywnym doświadczeniu swojego pokolenia. Nie mają przy tym wiele do stracenia, nie mają kompleksów i nie znają swoich ograniczeń. W tym tkwi ich siła.
Dotychczasowa opozycja uliczna zasadniczo zużyła się w kilkuletniej nierównej walce z PiS i własnych konfliktach, może jednak – stanowczo wystrzegając się protekcjonalizmu i besserwisserstwa – wspierać młodych doświadczeniem.
Bezprecedensowa mobilizacja kobiet i młodzieży stwarza ogromne szanse na upadek tej władzy, która nie ma dzisiaj dobrego wyjścia z tej sytuacji. A to oznacza wielką szansę dla nas wszystkich.
Nie zmarnujmy tego.
Źródło: wyborcza.pl