31 października 2010 r. nowa władza tak naprawdę zdawała egzamin ze swojej gotowości podążania za procedurami demokratycznymi oraz możliwości spełnienia swoich obietnic wyborczych. Od wyniku tego egzaminu zależy to jak będą spostrzegane władze ukraińskie wśród polityków i społeczności Unii Europejskiej. O tym jak przebiegał proces wyborczy na Ukrainie mogę wnioskować nie tylko z monitoringu doniesień prasowych jak również z własnych obserwacji.
Koordynowałam pracę obserwatorów międzynarodowych w obwodzie tarnopolskim, dokładnie w mieście Borszczów. W dzień przed wyborami spotkaliśmy się z pięcioma kandydatami na stanowisko burmistrza miasta, żeby zapoznać się ze specyfiką danego regionu. Opowiedziano nam o przekroczeniach, które miały miejsce podczas przedwyborczej kampanii. Wspomniano o wielu wypadkach kupowania głosów na wsiach oraz o nacisku na kandydatów od partii Batkiwszczyna w rady miejskie i wojewódzkie, co powodowało rezygnację wspomnianych kandydatów z wykorzystania przez nich biernego prawa wyborczego.
Bezpośrednio w dzień głosowania zwróciliśmy uwagę na niedostosowanie lokali wyborczych do ilości obywateli chcących zagłosować. W godzinach „szczytu” o 11 i o 16 godz. nie było miejsca, żeby stanąć. Utrudniało to pracę komisji i obserwatorów. Utworzone kolejki przy kabinach do głosowania zniechęcały tych, którzy przyszli przed chwilą. W takiej sytuacji trudno było kontrolować zachowanie ludzi, którzy już mieli odebrane karty do głosowania.
Frekwencja na wyborach na Ukrainie zazwyczaj sięga 70-75%, ale wybory samorządowe bieżącego roku w Borszczowie i w obwodzie tarnopolski cechują się spadkiem frekwencji do 50%. Tłumaczyć to można tym, że nie zostały dostarczone zaproszenia na wybory do wszystkich domów, w związku z czym niektórzy nie wiedzieli w jakim lokalu wyborczym powinni głosować. Biorąc ogólnoukraińskie wyniki – na wyborach samorządowych 2010 r. była najniższa przez ostatnie 10 lat frekwencja, która wynosiła 40%. Oddano również najwięcej głosów przeciwko wszystkim kandydatom (11%).
Jeśli chodzi o sytuację w kraju, to na dzień dzisiejszy, nie czekając na decyzje sądów, wyniki wyborów ogłoszono tylko w obwodzie Iwano-Frankowskim. W Użgorodzie udało się udowodnić fakt kupowania głosów i sąd ogłosił powtórne głosowanie w okręgu wyborczym, z którego wpłynął wniosek do sądu.
Chciałabym również zwrócić uwagę na nowy problem. Podczas wyborów samorządowych prowadzono około dziesięciu exit polli oraz pomiarów socjologicznych. Ale żaden z nich nie spełniał standardów metodologicznych, wypracowanych przez nauki socjologiczne. Żadna z organizacji badawczych (z wyjątkiem tej, która przez pięć ostatnich lat oficjalnie wykonywała zamówienia partii Regionów) nie przeprowadzała monitoringu na całym terytorium Ukrainy. Wybiórczość w prowadzeniu badań (prowadzanie badań na zamówienie tylko w tych obwodach, za które zapłacili klienci) nie daje możliwości do ekstrapolacji wyników. Zdarzały się sytuacje, że wyniki exit polli z tych samych lokali wyborczych znacząco się różniły, co może świadczyć o umyślnym zaangażowaniu badaczy lub o braku profesjonalizmu. W taki oto sposób zniknęła jedna z potężnych dźwigni do kontrolowania nadużyć na wyborach – niezależne ustalenie wyników w drodze badań socjologicznych. Jednak problem ten ma potencjalnie rozwiązanie: Ukraina może zostać włączona do europejskich sieci społecznych, jak na przykład badania Eurobarometru, wtedy Europa będzie miała niezależną ocenę opinii publicznej w największym państwie Partnerstwa Wschodniego.
Podsumowując, uważam, że wybory samorządowe z 31 października 2010 r. pokazują, że jest jeszcze za wcześnie, żeby zaprzestać monitoring Ukrainy przez instytucje Europejskie (OBWE, ZPRE, Parlament Europy). Na Ukrainie odbywają się skomplikowane procesy polityczne, pojawiły się nowe zagrożenia dla demokracji oraz społeczeństwa obywatelskiego. W takiej sytuacji stałe zainteresowanie ze strony społeczności UE oraz szybkie reagowanie na wszystkie próby „zwijania” demokracji mogą być kluczowym czynnikiem dla dalszego rozwoju wydarzeń.
Marina Drako
Lublin, 10.11.2010 r.