Docent Euroazjatyckiego Instytutu Nauk Humanistycznych, kandydat nauk prawnych Ablaikhan Akkulev, mówi o problemach systemu penitencjarnego i reformy więziennictwa.
– Ablaikhan Shyntemirovich, zna Pan problemy systemu penitencjarnego nie tylko ze słyszenia, czy mógłby Pan krótko scharakteryzować podstawowe z nich?
– Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na dwa negatywne aspekty, o których mówi się już od dawna. Po pierwsze, nadal się oszukujemy, przyjmując oczekiwania za rzeczywistość, pozwalając na oficjalnie przedstawianie w KKW fundamentalnych przepisów, które niezwykle słabo przystają do rzeczywistości, lub z różnych powodów nie są realizowane w należyty sposób.
Po drugie, wciąż odnosimy się do tych działań oraz do organu, który je realizuje w praktyce, jak do czegoś drugorzędnego. Nawet teraz, kiedy odbyła się burzliwa dyskusja na temat nowego KK, KPK, w mediach od ponad roku rozmawiano tylko na ich temat. Kodeks karny wykonawczy (KKW) pojawił się nagle, cicho, znikąd. Nie odbyła się ani jedna publiczna dyskusja czy konferencja. Te dwa aspekty w połączeniu z oskarżycielskim nastawieniem, z punktu widzenia historii determinującym w systemie sądownictwa i ścigania prawnego, stanowią też podstawę istnienia wszystkich problemów w sferze więziennictwa.
– Czy projekt nowego KKW odpowiada pańskim zdaniem współczesnym wymogom, czy jest w stanie zlikwidować ewidentne luki, i czy może przyczynić się do humanizacji polityki karnej?
– Niewątpliwie autorzy projektu KKW wykonali ogromną pracę, ale wszystkie zasadnicze instytucje w zasadzie nie zostały zrewidowane, chociaż są pewne pozytywne nowele, mające na celu dopasowanie do współczesnych wymagań. Jednakże jedna z najbardziej skomplikowanych spraw, o której teraz aktywnie się dyskutuje – zmniejszenie populacji więziennej – wciąż pozostaje niezałatwiona, ponieważ wychodzi poza ramy KKW.
Co więcej, wydaje się, że liczba skazanych, przebywających w miejscach odosobnienia będzie rosła. Przecież Pani wie, że w ciągu ostatnich trzech lat udało się zmniejszyć liczebność populacji więziennej gdzieś o około 15 tysięcy osób, i dzisiaj tak zwany wskaźnik priozonizacji wynosi 295 skazanych na 100 000 osób, i pomimo wszystko jest bezpodstawnie wysoki. Dla porównania – w rozważaniach nie będziemy uwzględniać wskaźników europejskich, ponieważ zasadniczo nie przystają do naszych – przyjrzyjmy się wskaźnikom naszych najbliższych sąsiadów z Azji Środkowej.
Na przykład w Kirgizji wskaźnik populacji więziennej wynosi 181 (pomimo dwóch rewolucji, gwałtowny wzrost przestępczości). W Tadżykistanie – 130 (pomimo tego, że przez długi okres czasu trwała tam wojna domowa). W Uzbekistanie – 152. We wszystkich tych krajach panują o wiele gorsze warunki społeczno-gospodarcze.
Nawiasem mówiąc wiadomo, że długie okresy pozbawienia wolności prowadzą nie tylko do ogromnych, stale rosnących nakładów finansowych, ale co dużo gorsze, do degradacji więźniów, aktywnie zasilających kryminogenny element społeczeństwa, jaki stanowią ludzie z tzw. marginesu społecznego i recydywiści. Prawie co drugi skazany na pobyt w zakładzie karnym przebywał już w miejscach pozbawienia wolności. Oprócz tego, każdy ze skazanych posiada krewnych, bliskich, przyjaciół i wszyscy oni, chcąc nie chcąc, znajdują się w orbicie tych stosunków. To jak zamknięty krąg, im więcej osób społeczeństwo wysyła do więzienia, tym bardziej zwiększa się liczba jego członków poddawanych kryminalnym wpływom, i co raz bardziej stają się oni przeciwnikami istniejącego systemu władzy.
– Myśli Pan, że populacja więzienna będzie u nas rosła?
– Wie Pani, w 1997 roku, kiedy przyjmowano kodeks karny, w istotny sposób zostały podwyższone podstawowe kary pozbawienia wolności, ale w tamtym czasie, to było być może uzasadnione, ponieważ kraj znajdował się w trudnej sytuacji społeczno-gospodarczej, rosła przestępczość. Obecnie sytuacja kardynalnie zmieniła się na lepsze, dlatego w nowym projekcie kodeksu karnego należałoby chociaż powrócić do tych kar, które przewidywał kodeks karny Kazachskiej SRR, ale tego w projekcie nie ma.
Poza tym, kiedy zostaje popełnione jakieś głośne medialnie przestępstwo, wtedy od razu powraca kwestia zaostrzenia kar, co często ma miejsce, choć od dawna wiadomo, że nieuchronność kary jest o wiele bardziej skutecznym środkiem niż jej surowość. W praktyce właściwie dokonaliśmy zamiany, nieuchronność kary zastępując jej surowością. Dzisiaj robi się pierwszy krok na drodze do osiągnięcia celu, jakim jest nieuchronność kary.
W ciągu ostatnich dwóch lat znacznemu zaostrzeniu uległa polityka ewidencyjno-rejestracyjna. O ile w 2010 roku było zarejestrowanych 131 896 przestępstw, to w 2011 roku – 206 801, a w 2012 roku – 287 681. Ja widać, w ciągu około dwóch lat wzrost jest ponad dwukrotny, to bardzo niepokojące symptomy, i nie można przy tym mówić o takiej samej dynamice wykrywalności przestępstw.
Jest nadzieja, że wzrost ilości popełnianych przestępstw doprowadzi do wzrostu ilości osób ponoszących odpowiedzialność karną, a to w połączeniu z ogólnie dużymi karami pozbawienia wolności nieuchronnie pociągnie za sobą zwiększenie populacji więziennej. Nawiasem mówiąc, ona już zaczęła rosnąć, i do końca ubiegłego roku zwiększyła się o prawie 2000 osób, a dalej będzie tylko gorzej, jeśli nie zrewidujemy wymiarów kar pozbawienia wolności, i co ważne, jeśli w zasadniczy sposób nie zmienimy środków reagowania na przestępstwa. W tym sensie KKW to tylko pochodna KK.
– Pana zdaniem, czym się różni nowy projekt KKW od obowiązującego?
– Zasadniczo w odniesieniu do podstawowych pozycji niczym się nie różni. Nowy projekt KKW – to bardzo dobra możliwość poprawienia tych przepisów, które nie przystają do rzeczywistości i nie są realizowane we właściwy sposób. W tym celu należy krytycznie przyjrzeć się treści i mechanizmom realizowania takich fundamentalnych instytucji jak cele ustawodawstwa karnego wykonawczego, podstawowe środki resocjalizacji, probacja, postpenitencjarna resocjalizacja i inne. Ale tego nie zrobiono, pomimo tego, że wszystkie te podstawowe instytucje zostały przedstawione w projekcie w obowiązującej postaci.
Na przykład, wciąż jeszcze deklarując nieosiągalny cel, jakim jest „przywrócenie społecznej sprawiedliwości” nie przewidzieliśmy w KKW jakichkolwiek skutecznych mechanizmów jego realizacji. Albo ciągle w KKW jesteśmy zorientowani na cel „poprawy”, doskonale zdając sobie sprawę, że o żadnej poprawie nie może być mowy, tym bardziej w miejscach odosobnienia.
Weźmy drugi przykład – resocjalizacja postpenitencjarna. To bardzo poważny problem, ludzie są latami oderwani od życia, rzeczywistości, tracą pracę, krewnych, mieszkanie, umiejętności. Odpowiedzialność za te wszystkie sprawy przerzucili na miejscowe organy, i jak to się mówi, „zamknęli temat”. Stąd też prawie połowa kontyngentu zakładów karnych składa się z byłych więźniów. Tymczasem, niejednokrotnie mówiło się o możliwości zorganizowania chociażby wstępnej resocjalizacji jeszcze w ramach odbywania kary pozbawienia wolności. W tym celu proponowano, aby wszystkich więźniów pod koniec odbywania kary, powiedzmy ostatnie pół roku pozbawienia wolności, obligatoryjnie wysyłać do kolonii osiedleńczych zgodnie z miejscem ich zameldowania, pobytu rodziny, krewnych. Dzięki temu mieliby możliwość stopniowej adaptacji do warunków panujących w społeczeństwie – mogliby poszukać pracy, odbudować więzi społeczne, itd. Biorąc pod uwagę, że u nas ponad 80 procent więźniów wychodzi na wolność z kolonii o charakterze ogólnym, ścisłym i specjalnym, pozwoliłoby to stworzyć skuteczny mechanizm ich adaptacji w wolnym społeczeństwie. To jest sprawdzone, bardzo dobre europejskie doświadczenie. Tam w wielu krajach ostatnie pół roku, albo rok, więźniowie spędzają w tak zwanych więzieniach półotwartych, adaptując się do życia na wolności.
U nas przecież od czasu do czasu poważnie dyskutuje się na temat zamknięcia kolonii osiedleńczych jako rozsadników wszelkiego rodzaju nadużyć dokonywanych przez więźniów. Przepraszam, ale skoro w swoim czasie, wysyłaliśmy tam więźniów z zamkniętych placówek, którzy często powinni byli jeszcze przebywać w kolonii osiedleńczej lat 10 albo i więcej, to czego my od nich oczekujemy? W zamkniętych koloniach też dochodzi do nadużyć. Tak rozumując, to też trzeba byłoby je zamknąć.
W całym projekcie KKW zachowano duch sowieckiego systemu obozowego. Zostały hamulce, które odsuwają społeczeństwo od problemów zakładów karnych, przymus pracy, wykorzystanie sformalizowanych pustych deklaracji i tak dalej.
– Walczyliśmy o to, żeby z powrotem przenieść system więziennictwa na łono MSW. No i przenieśliśmy. I co z tego wyszło, działalność systemu penitencjarnego poprawiła się czy nie?
– Trudno to oceniać, zbyt mało czasu upłynęło, aby wyciągać wnioski. Jednak sadząc na podstawie niektórych wskaźników, powrót Komitetu Służby Więziennictwa do MSW na razie prowadzi do wzmocnienia konfrontacji pomiędzy administracją a więźniami, i co jest szczególnie złe – do stopniowej izolacji od społeczeństwa, o czym można się przekonać na podstawie sytuacji panującej wewnątrz zakładów karnych. Na przykład liczba aktów samouszkodzeń ciała w 2011 roku w porównaniu do 2010 roku zwiększyła się 2,5 razy, w 2012 roku – 3,5 razy. A liczba osób, które ich dokonywały w porównaniu do roku 2010 wzrosła około 1,3 razy, w 2012 roku – o 1,8 razy. Ilość umyślnych naruszeń reżimu zwiększyła się w 2011 roku w porównaniu do 2010 roku o 4 razy, w 2012 roku o 10 razy. Liczba wizyt społecznych komisji obserwacyjnych, które zostały utworzone specjalnie w celu przeprowadzania kontroli w zakładach karnych, w 2011 roku w porównaniu do 2010 roku zmniejszyła się o 10 procent, w 2012 roku o ponad 50 procent. Liczba wizyt w ZK (zakład karny) różnych innych organizacji społecznych w 2011 roku w porównaniu do 2010 roku zmniejszyła się w przybliżeniu o 9 procent, w 2012 roku o 37 procent. Niestety ogólnie, w okresie niepodległości nie udało się nam osiągnąć jakichkolwiek pozytywnych zmian w psychologicznej atmosferze panującej w miejscach odosobnienia.
– Czyli mamy dziś system więziennictwa niczym nie różniący się od radzieckiego?
– Niestety, tak. Jak dawniej jest to system zmilitaryzowany, który wchodzi w skład MSW, ukształtowany w sposób szczątkowy, którego priorytetem są działania operacyjne i reżimowe a nie socjalne, wykorzystujący przymusową pracę więźniów, koncentrujący duże masy ludzi na ograniczonej przestrzeni, w którym brakuje zgodności deklarowanych przepisów w stosunku do rzeczywistości, gdzie wciąż kwitnie więzienna subkultura, a nawet obowiązuje znana z gułagów numeracja zakładów karnych. Innymi słowy, zarówno pod względem cech zewnętrznych, jak i wewnętrznych, system zasadniczo wciąż tkwi jeszcze w radzieckiej przeszłości. W takiej sytuacji jakichkolwiek kardynalnych zmian na lepsze w resocjalizacji więźniów w najbliższej perspektywie nie należy oczekiwać.
Jeden z najbardziej skomplikowanych problemów w tej sferze, to wyposażenie materialne i techniczne, które powoduje, że więźniowe są przetrzymywani w barakach, podzieleni na oddziały oraz mała ilość kadry więziennej.
Zasada przetrzymywania więźniów w barakach wciąż pozostaje kamieniem obrazy, który przy zachowaniu zasady indywidualizacji kary nie pozwala na wywieranie pozytywnego wpływu na więźniów na poziomie systemu. Obecnie w zakładach karnych około 30 procent więźniów, to ludzie, negujący porządek administracyjny, kultywujący własne widzenie i rozumienie świata, często przy tym aktywnie przeciwstawiający się administracji. I o ile w dzień administracja jeszcze jest stroną dominującą, to w nocy, dominują zasady ustalone przez tych więźniów. W ten sposób, średni statystyczny więzień znajduje się pod stałym wpływem tych 30 procent i jest zmuszony do podporządkowania się ustalonym przez nich zasadom zachowania. W takiej sytuacji nie wypada mówić o prowadzeniu poważnej, systemowej pracy wychowawczej. Dlatego niezwykle ważną kwestią jest budowa nowych więzień, w których osadzeni będą przebywali w celach. To pozwoli na stopniowe wykorzenianie więziennych tradycji wraz z całą charakterystyczną kryminalną subkulturą panującą w miejscach odosobnienia, która opiera się wyłącznie na zbiorowym przetrzymywaniu osadzonych na niewielkiej zamkniętej przestrzeni. Podstawę subkultury stanowi tak zwany „obszczak” [wspólna kasa, do której członkowie subkultury wpłacają składki z przestępczych zysków, stanowiąca rodzaj kasy zapomogowej dla więźniów odsiadujących wyroki, bądź ich rodzin – przyp. tłum.], od którego należałoby odejść, maksymalnie indywidualizując zasady odbywania kary. To w znaczący sposób zwiększy też osobiste bezpieczeństwo więźniów, i w efekcie, stanie się dobrym dodatkowym bodźcem resocjalizującym.
– Zdaniem kierownictwa MSW, w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat kazachstańskie więzienia zostaną dostosowane do europejskich standardów. Czy to znaczy, że będziemy mieli nowe więzienia i sytuacja zmieni się kardynalnie?
– Z całym szacunkiem do kierownictwa resortu MSW, w ciągu tak krótkiego okresu czasu, wykonanie tego zadania jest niemożliwe. Przy założeniu, że w najbliższym czasie liczba osadzonych zmniejszyłaby się do 30 tysięcy osób – co już samo w sobie jest bardzo trudnym zadaniem – to trzeba by było wybudować 15 nowych więzień z limitem zapełnienia wynoszącym 1500 osób, i to już przy uwzględnieniu więzień już posiadanych w kraju. Niedawno poinformowano, że koszt budowy nowego więzienia, odpowiadające światowym standardom, z limitem zapełnienia 1500 osób wyniesie 25 mld tenge, to kolosalna kwota. Myśli Pani, że w ciągu najbliższych dwóch-trzech lat znajdą się takie pieniądze chociażby na jedno więzienie? Mocno w to wątpię. Po drugie, jakie by nie było to współczesne więzienie, to pracować w nim będą funkcjonariusze służby więziennej, a na zmianę sposobu ich myślenia dwóch-trzech lat na pewno nie wystarczy.
Europejskie standardy, to przede wszystkim mentalność miejsc odosobnienia, element moralny i psychologiczny. To stan, kiedy sąd wyznacza przestępcy karę pozbawienia wolności, i ten sam przestępca, który też jest przecież człowiekiem, wie że zostaje pozbawiony wolności, ale nie honoru, godności, że nic nie zagraża jego życiu i zdrowiu, że nie musi dostosowywać się do tzw. „więziennych autorytetów”, do administracji, to wszystko co nie będzie skłaniało go do współpracy, uciekania się do szantażu. Wszyscy widzieli w telewizji warunki w jakich przebywał znany wszystkim masowy zabójca Breivik w Norwegii? Nas – z naszym postrzeganiem rzeczywistości – taki obraz zapewne niemile zdziwił i zaskoczył, a to są właśnie europejskie standardy, ich stosunek do więźniów i materialna baza więzień.
– A czy nasi funkcjonariusze służby więziennej są zdolni, aby pracować zgodnie z europejskimi standardami?
– Pod tym względem sytuacja jest o tyle skomplikowana, że to faktycznie zależy od chęci samego funkcjonariusza. I tutaj jest wiele czynników: konserwatywny system, konserwatywne relacje, wszystko ciągnie się jeszcze od czasów radzieckich, jest przekazywane przez starszych młodszym, którzy dopiero rozpoczynają pracę. Trwa nieustanna konfrontacja. Często sprzyjają temu sami więźniowie. Sam system przetrzymywania więźniów w barakach kultywuje „tradycje więzienne”, co negatywnie wpływa na świadomość funkcjonariuszy. Do tego wszystkiego proszę dodać niezgodność podstawowych deklarowanych przepisów z życiowymi realiami. Pozostając bierni nawet się nad tym nie zastanawiamy, i co gorsze, nie uważamy tego za ważne, co tylko pogarsza sytuację, podrywając świadomość prawną nie tylko samych więźniów, ale też i funkcjonariuszy. To zamknięte, błędne koło. Żeby je przerwać należy wprowadzić system oparty na przetrzymywaniu więźniów w celach, który wymusi na nas między innymi, zmianę metod, sposobów i środków oddziaływania na osadzonych.
Trzeba również brać pod uwagę, że najbardziej wykształceni, aktywni, znający języki obce młodzi ludzie dążą do tego, aby mieszkać w dużych ośrodkach miejskich, pracować w najbardziej prestiżowych organach i instytucjach, a nie spędzać całe dnie za drutem kolczastym gdzieś za miastem. Nie mówię już o skrajnie negatywnym wpływie samej pracy na podstawę moralną i etyczną funkcjonariuszy. Całodzienny kontakt z osadzonymi mało kogo uczyni uduchowionym.
Dlatego tak ważne jest aktywne przechodzenie na system odbywania kary przez osadzonych w celach, to podstawa, która daje możliwość wpływania w najbardziej pozytywny sposób na postawę moralną i etyczną funkcjonariuszy. Już teraz trzeba zmieniać akcenty. Wiadomo, że w wielu rozwiniętych krajach funkcjonariusze nie spędzają całych dni na terenie zakładów karnych, lecz pracują na trzy zmiany, że naczelnikami zakładów są menedżerowie do spraw zatrudnienia lub pracy socjalnej, a nie funkcjonariusze, którzy nie znają się na różnych rodzajach pracy operacyjnej, a ich pierwsi zastępcy nie nadzorują czynności operacyjnych, ale działania socjalne.
Na przykład w Niemczech, żeby zostać pracownikiem resortu więziennictwa, trzeba czekać w kolejce i przejść półroczne szkolenie, które faktycznie jest przeznaczone dla tego resortu, bo pójść pracować, przypuśćmy do policji, po takim szkoleniu, rzeczywiście nikt nie może. Albo weźmy sąsiednią Kirgizję. Według posiadanych informacji, wynagrodzenie pracowników służby więziennej jest ustalone w taki sposób, że zawsze jest o 25 procent wyższe od wynagrodzenia policjantów. Albo wziąć dawno już dyskutowane kwestie braku skuteczności, a w pewnym też sensie szkodliwości systemu przygotowywania kadr przez specjalistyczne uczelnie, systemu specjalnych stopni, które w ogóle wychodzą poza ramy działalności służby więziennictwa i wymagają kompleksowego przemyślenia.
Torgyn Nurseitova
Źródło: http://www.zakon.kz/