W ubiegły czwartek Audiencia Nacional sąd w Hiszpanii podjął decyzję o wydaniu kazachskim władzom Aleksandra Pavlova, byłego ochroniarza Mukhtara Ablyazova. Został on oskarżony o współudział w przygotowywaniu aktu terrorystycznego. Po powrocie do ojczyzny grozi mu minimum dziesięć lat pozbawienia wolności.
Przypomnę, że w marcu 2012 roku Prokuratura Generalna RK ogłosiła, że zapobiegnięto aktom terrorystycznym w Almacie, które rzekomo były przygotowywane przez współpracowników Mukhtara Ablyazova. Jednym z organizatorów tych aktów, według wersji kazachskich prokuratorów, miał być były szef ochrony Ablyazova, Aleksander Pavlov.
Wybuchy rzekomo zostały zaplanowane w parku, na tyłach kina „Sary-Arka” oraz w przejściach na prospekcie Al-Farabi. Ani Prokuratura Generalna, ani KBN nie przedstawiły poważnych dowodów, i ta historia została przyjęta przez kazachskie społeczeństwo, jak nieudana próba rzucenia cienia na Ablyazova. Wszyscy się pośmiali i zapomnieli. A niepotrzebnie.
Funkcjonariusze KBN, jak to się mówi, nie tracili czasu, szukali powoli, ale wytrwale. Jak, co, gdzie i komu – wątpliwe czy się tego dowiemy, ale wynik jest: znaleźli się Hiszpanie, którzy uwierzyli w to, że w Kazachstanie akty terrorystyczne były przygotowywane właśnie przez ludzi w taki czy inny sposób związanych z Ablyazovem. Efektem tej wiary jest decyzja sądu w sprawie wydania Pavlova władzom Kazachstanu.
Kwestia ceny i sumienia
Człowiek już nie wie, co o tym myśleć. Albo europejscy urzędnicy kolejny raz zademonstrowali niewłaściwe rozumienie sytuacji w Kazachstanie, albo „naciągacze” z Astany dali tyle, że nie można było odmówić.
W podobnej sytuacji, która dotyczyła wydania żony Ablyzova przez Włochy, osobiście skłaniam się ku wersji, że Włosi, którzy wydali polecenie wydania, zostali po prostu kupieni. Nic dziwnego: włoska sentencja mówiąca, że nie ma takich co nie biorą, tylko są tacy co dają za mało, zawsze pozostawała aktualna.
Jest bardzo możliwe, że hiszpańskich ekspertów z Narodowej Służby Wywiadu, którzy przygotowali potrzebną Akordzie opinię, że Aleksander Pavlov stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Hiszpanii, ktoś zdołał „zainteresować” we właściwy sposób.
Dzikość tego, co zaszło (inaczej nie potrafię tego postrzegać) polega na tym, że wszyscy doskonale wiedzą: żadnych przygotowań do aktu terrorystycznego nie było nawet w myślach, a Pavlov jest potrzebny KBN tylko po to, żeby wydobyć od niego zeznania, w których przyzna się do winy. Już nasze spece od tortur postarają się o to migiem.
Tortury u nas, to już taka narodowa zabawa. Nasi ludzie w pagonach osiągnęli najwyższe szczyty mistrzostwa. Mówię o tym, jako człowiek posiadający wiedzę z tak zwanej pierwszej ręki: praktycznie co drugi człowiek, który trafił za kratki barwnie opowiadał o tym, jak wydobywano od niego przyznanie się do winy.
I ta praktyka nie jest skrywana, mówią o tym obrońcy praw człowieka, dyskutuje się o tym na posiedzeniach w Unii Europejskiej, Europarlamencie, OBWE. Nie mniej jednak hiszpański wymiar sprawiedliwości podjął decyzję o wydaniu Aleksandra Pavlova. O wydaniu go, aby się z nim rozprawiono!
Galerię „współpracowników” uzupełnią Hiszpanie
Schemat jest prosty. „Łowcy” Ablyazova zrozumieli, że mogą go tylko dosięgnąć oskarżając o terroryzm. To jest jedyne słabe ogniowo w obronie politycznych uciekinierów, które łatwo można podważyć i wydostać politycznych oponentów, aby się z nimi rozprawić.
Żeby dosięgnąć Ablyazova, który dzisiaj realnie sprzeciwia się Nazarbayevowi i Akordzie, trzeba przekonać Europejczyków, że Ablyazov przygotowuje akt terrorystyczny. Nie ma na to poważnych dowodów! Wszystko co mają, zostało wyssane z palca i nadaje się tylko do użytku wewnętrznego. Dlatego jest potrzebny Pavlov, którego zmuszą, żeby świadczył przeciwko Ablyazovowi. Te zeznania powinny się stać ważnym argumentem w sprawie ekstradycji Ablyazova do Kazachstanu.
Nawiasem mówiąc, wydanie Pavlova stało się możliwe po tym, jak specjaliści z Narodowej Służby Wywiadu zgodzili się z dowodami przedstawionymi przez ich kolegów z kazachskich służb specjalnych. Skoro Pavlov jest potencjalnym terrorystą, więc jest niebezpieczny.
Moim zdanie, właśnie wśród tych, którzy przygotowali ten raport, trzeba szukać osoby, która albo (w najlepszym przypadku) cierpi na całkowity brak zrozumienia kazachskiej rzeczywistości politycznej, albo (w najgorszym przypadku) okazała się nie mieć czystych rąk. Przypuszczam, że Hiszpanie przy dobrej woli mogliby ujawnić te osoby, co pozwoliłoby na uzupełnienie galerii „współpracowników” Akordy, wśród których znajdują się już Anglicy, Niemcy, Austriacy i Włosi.
Dla kontraktów można łamać zasady
Oczywiście można mówić o zagrożeniach terrorystycznych, które zmuszają Europejczyków do podejmowania nadzwyczajnych kroków dla zapewnienia swojego bezpieczeństwa. Można się powoływać na międzynarodowe zobowiązania dotyczące wydawania przestępców. Można wskazywać na negatywną opinię społeczną w stosunku do Ablyazova, nie szanującego angielskiego sądu. Wszystko to można zrozumieć.
Jednakże są jasno określone normy prawne, ustalone procedury wydawania obywateli po linii Interpolu. Normy te kategorycznie zabraniają wydawania osób do państw, w których stosowane są tortury. Wykluczają tez one możliwość wydawania osób, szukających politycznego azylu i ukrywających się przed politycznymi prześladowaniami.
Powstaje pytanie, co jest potrzebne, aby europejski wymiar sprawiedliwości przymknął oko na te normy? Czyżby władzom wystarczyło ogłosić, że ścigany oponent jest terrorystą, żeby Europa od razu wydała go na rozprawę? Przecież są odpowiednie procedury, stworzone po to, aby wykluczyć pomyłkę.
A może europejscy urzędnicy, bojących się brania łapówek od swoich, nie mają skrupułów, żeby zarobić na kłótniach „tubylców”, kłócących się między sobą? Niby nas (Europejczyków) to nie dotyczy, niech więc kłócą się u siebie w domu. To taki paneuropejski tumiwisizm.
A może tutaj wszystko jest związane z ekonomicznymi interesami Niemców, Włochów, Hiszpanów, gotowych zamknąć oczy na swoje zasady, pójść na oczywiste nadużycia, w imię korzystnych umów i kontraktów?
Pytania, pytania, pytania. Odpowiedzi na razie brak. Europa milczy wstydliwie chowając głowę w swoim dostatku. Dostatku pomieszanym ze zdradą tych, którzy uwierzyli w sprawiedliwość jej zasad i tryumf praw człowieka. Tylko, co stanie się z tą wiarą, gdy zdrady coraz więcej?
AUTOR: Sergey DUVANOV
Źródło: Respublia-kz.info